Po ostatnich wydarzeniach w mojej głowie czuję spokój od nadmiaru myśli.
Zazwyczaj miałam je posplątywane w różne supełki które tworzyły większe supełki, i jeszcze większe. Nie czuję się tak pogubiona. Czuję się okej.
Za dwa tygodnie wizyta u psychiatry. Analiza testu MMPI. Co wykaże? Nie myślę.
czy będą pigułki? Oby. Czasem nie wytrzymuje sama ze sobą.
Włąściwie to często. Tak samo jak matka nie przyznaje się że dziecko daje jej w kość.
Poprostu marzę o tabletkach idealnych, które pozwolą przestać przejmować się krytyką, być mniej przewrażliwioną, mniej płakać i nie śmiać się pusto.
Czuję się nie normalna. Czuję że nie mam nad sobą kontroli mimo że bardzo chcę, a wiem że we mnie są dwie osoby.
Czasem leżę w pozycji embrionalnej na łóżku jakby zginając się z bólu, a nie chcę. Chcę biegać po kałużach, śmiać się z wszystkich sztywniaków, chcę krzyczeć z radości. Moje ciało już nie.
Nienawidzę się.