Czarno. Chaos. Bo od tego się zaczyna i na tym się kończy. Dawne dzieje odkreślam grubą kreską.
Mówią, że to związki mają to do siebie, że są skomplikowane. A co z relacjami, gdy miłość się kończy? Przyjaźń czy wojna? Łatwiej jest się wzajemnie oczerniać i z dnia na dzień coraz bardziej nienawidzić. Bo każdy wie, że miłość i nienawiść dzieli bardzo cienka granica. Tylko co to da? Może i pozwoli osobie, która dalej kocha znieść żal i smutek, ale czy na pewno? I jaką rolę w tym wszystkim odgrywa namiętność? Kto kogoś kiedykolwiek prawdziwie kochał wie, że miłość i pożądanie idą w parze, lecz niekoniecznie trzymają się za ręcę w niektórych przypadkach.. Pozwalać sobie na nią dalej? Czy prędzej czy później ktoś nie będzie chciał więcej? Powrotu do tego co było? Nie pomyśli, że skoro pociągamy drugą osobę to coś do nas musi dalej czuć? Nie zatoczymy dzięki temu błędnego koła? kolejne rozczarowanie i przeżywanie wszystkiego od nowa? Czy tylko wyrachowanych ludzi na to stać? A może decydują się na to tylko Ci, którzy tak naprawdę nie radzą sobie i jeszcze nie wiedza co ze sobą zrobić? A gdy już wpadniemy w te sieć to czy będziemy umieli powiedzieć sobie kiedyś 'dość'?
Ps. Utzymujecie kontakt ze swoimi byłymi partnerami?