Zostałem ostatnio brutalnie pobity przez dwa krasnoludki i jednego gumisia. Gnojki złapały mnie w bramie i nakopały równo. Krasnoludki wyskoczyły zza słupa i chwyciły mnie za nogi, kiedy chciałem je zrzucić, z rezpędu wskoczył na mnie gumiś robią kopnięcie kung-fu panda albo jak kto woli klasycznego spartana. W każdym razie wylądowałem na ziemi. Wtedy zaczęły mnie okładać pustymi butelkami po lechu pilsie (na szczęście nie zrobiły tulipanków). Na końcu jeden z krasnoludków kopnął mnie z całęj siły w jądra (trafił na szczęście tylko w jedno) a gumiś rozbił mi na głowie pełną butelkę wina marki wino. Czułem jak po twarzy spływają mi siarczany. Bardzo dziwne uczucie. Podobno ostatni łyk jest najgorszy. I wtedy podeszła do mnie śpiąca królewna. Spała bo się za dużo mleka z Johnym Walkerem napiła. W każdym razie jak szła to nie spała, ale ziewała strasznie, obnażając całe swoje uzębienie. Potknęła się o mnie i wtedy spojrzała mi w oczy, tak głęboko. Chyba nie dowidziała bo zbliżyła się do mnie tak że dotykaliśmy się nosami, poczułem że nie tylko piła mleko ale chyba jeszcze lekko zjarana była. Już myślałem że ona mnie pocałuje, za to powiedziała do mnie. Eee ty. Czy ty na kuwa jeteś smokiem? Ja odpowiedziałem nie... Rzeczywiście, bardziej przypominasz mi ogórka kuwa ee... (Pomyślałem - gastronomicznie widzę..). Królewna wyjęła ze śmietnika kawałek jakiejś szmaty i rzuciła mi na twarz mówiąc, ubieraj się ogórku. Odpowiedziałem jej że jestem ubrany. ona na to: ubieraj się w garnitur. W tym momencie szmata zamieniła się w garnitur. Ubrałem sie. Wtedy podjechała karoca. Siedział na niej jakiś dres w czapeczce, seledynowym obcisłym dresie, z za krótkimi nogawkami tak że było widać orginalne skarpetki z 3 paskami. Do tego niskopodłogowe bury ferrari. I mówi do królewny. Wsiadaj mała, przewiozę cię. A ona do niego. Szlachetny dresie, a dokundż to zmierzasz? Tej mała do pulsaru na ostrą imprezkę. Następnie grzecznie dodał. Wsiadasz kurwa czy nie? Królewna odpowiedziała. Fajny masz dres książe, poczekaj tylko wezmę walizkę. Wtedy królewna podniosła mnie. Okazało się że jestem walizką. I wrzuciła do karocy. Dres machnął batem i 4 podrasowane konie wyścigowe z zaczapistymi nalepkami super tuning wystartowały. Dres zapuścił gosie andrzejewicz na full i zagaduje do królewny. Tej mała :D:D - to jest znaczęce kiwnięcie brwiami. Na tym dres skończył. Ona do niego co książe? On do niej :D. Ona w mig zrozumiała. No dobrze. Zrobię ci lache. No i jechali. On jechał, ona jechała. Zajechali pod klub. Najlepszy poznański klub PULSAR, albo PULSR bo chyba A odpadło, albo Pulsacja bo zmiana nazwy była. No nie ważne, nazwa się zmieniła ale klub nie. Nadal puszczali fajną jebankę, ale muzyka swoją drogą, chodziło o klimat. W żadnym innym poznańskim klubie nie wpuszczają 13 latek które za drinka robią dobrze każdemu kto ma więcej niż 10 zł w portfelu. Dres miał znajomości na bramce, więc wpuścili bez sprawdzania dowodów, czego w sumie normalnie też nie robią, ale szacuneczek jest. Od razu odużyło ich pełne potu, dymu papierosowego, zapachu wymiocin powietrze. Czyli to co dres lubił najbardziej. Książe powiedział do księżniczki: te mała, wbiyamy na parket. No i wbili, księżniczka za pomocą swojej magii zamieniła mnie w wsze łonową i wsadziła sobie na głowę. Z tego miejsca miałem dobry widok na cały klub. Niezła impra stwierdziłem. Dres już ostro wywijał na parkiecie, dokładniej właśnie miał zamiar zmienić pozycję patrzenia na tańczącą królewnę przenosząc ciężar piwa do lewej ręki a ciężar ciała na prawą nogę. Królewna zauważyła jego zdumiewającą zmianę stylu tańczenia i wypięła się w jego stronę jeszcze bardziej. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego, w połowie kawałka z manieczek, albo dj tjesto albo jakiegoś innnego dj który też jest bardzo znany bo ścągnął sobie programm e-jay dance i zrobił hit, wybuchła jedna ściana. i w opadającym kurzu, drgającym od delikatnych brzmień muzyki pokazali się nie kto inni ale dwaj krasnoludowie i dowodzący nimi wielki gumiś. Krasnoludki uzbrojone w butelki od lechów wybijali sobie do nas drogę przez tłum a gumiś strzelał z procy do wszystkich ładnych lasek czyli dokładniej strzelił raz po poszedł za krasnoludami. Dwa małe knypki doskoczyły do nas i zaczęły bić królewnę śnieżkę bo brzuchu. Dres jako że nie miał kumpli dyskretnie uciekł, krzycząc, hej lala, nara lala. Jako że pozostało mi tylko 10 % to nie mogę się rozwijać. W skrócie to krasnale obiły dresów i dresiary, obiły księżniczkę, która nie mogła już nic mówić bo szczękę miała wykrzywioną na bok (wojtek coś o tym wie) a ja pozostałem małą wszą łonową bouncującą w pulsarze, albo w pulsacji, jak kto woli......