Człowiek ma czasem w swoim życiu chwile zadumki... często zamyka się wtedy w sobie, bardzo dużo myśli.... myśli....
I czasami dochodzi do wniosku: jaki ja jestem beznadziejny!.....
Jasne... w chwilach kiedy coś nam nie wyjdzie, ktoś nas zrani, wmawiamy sobie, że to my jesteśmy źli.... albo o wszystko obwiniamy Boga....
Razem z zespołem byliśmy ostatnio na Mszy..... Mszy, która odprawiała się za nas, za naszą szkołę i za ludzi, którzy pomagali w jej budowie.... właśnie a propo szkoły, uczę się w szkole katolickiej.... ale wracając do tematu, podczas kazania utkwiły mi w pamięci piękne słowa: prawdziwy chrześcijanin nigdy się nie smuci. Wszystkie swoje problemy, zmartwienia powieża Bogu, Jezusowi....
Ksiądz, który to powiedział jest jak dla mnie wielkim człowiekiem. Ta skromna osoba założyła moją szkołe oraz dwie organizację pomagające ludziom. Podziwiam go i bardzo cenię jego działalność.
Lubię wieczorne spacery.... wtedy często rozmyślam nad moim życiem.... zastanawiam się co robię dobrze, a co źle... nad czym powinnam popracować, z czego zrezygnować...
czasami też zagłębiam się w rozmowę z Bogiem... powierzam mu swoje życie, proszę o pomoc, dziękuję za powodzenia i za niepowodzenia czasem też:)
To mi bardzo pomaga... jest to takie uczucie ulgi wolności od naszych trosk.. poprawia mi humor i dodaje sił oraz otuchy...