IRA i Dżem... morelowy ;)

19 maja - pierwszy wakacyjny poranek. Na wieczór plany już są - oczywiście impreza. Tym razem koncert: IRA i Dżem - miodzio. Rozpoczęłyśmy od naszej lubelskiej Perełki, odziwo poprosili nas o dowody osobiste... Z dumą pokazałyśmy te kawałki plastiku z datą urodzenia i zdjęciem. Podbudowałyśmy się, że może jednak nie wyglądamy tak staro ;). Po minięciu alei toi toi pozostała już tylko scena i Londyn (z podobnym do kogoś wokalistą, im więcej Perełki tym bardziej stawał się znajomy :D). Jednak cierpliwie czekałyśmy na Dżem (bynajmniej nie z głodu). Dżem jak zwykle boski! Pozdrowienia dla pana, który uderzył głową o chodnik, wstał i pomaszerował dalej! :[smiech] Równie gorące pozdro dla panów macających się po pośladkach oraz dla par tańczących na latarniach! :) Tekst dnia: - Co Ty robisz? - A nic, patrzę jak te światełka latają! :D Słuchając "Whiskey" na żywo nie można było oprzeć się przed spróbowaniem tego jakże szlachetnego trunku. IRA sobie grała, ale zrobiło się zbyt tłoczno i nie było nisz ekologicznych do wypełnienia... więc impreza przeniosła się do domu. W lodówce odnalazło się czerwone wine i pomarańczowy Cin Cin (bo jak wiadomo nie ma bez tego niczego :p). Pod wpływem różnego rodzaju trunków nawiązałyśmy kontakt. :D Z pewnym uroczym mężczyzną z KULu, który podziwiał z nami gwiazdy i planował wyjazd za miasto i Comę. Dzień zakończyłyśmy cudowną wspólną nocą i śniadaniem w łóżku o poranku! (o godz. 14). :D