Wszystko zaczęło się pięknego majowego poranka... Próbowałyśmy skoncentrować się na wyjściu do baru, ale nasze ciała musiały pozostać i napisać maturę z fizyki. W głowie natłok myśli, niekoniecznie fizycznych. Pomiędzy czarną dziurą a równią pochyłą sprawy, które zaprzątały nasze głowy: spadek swobodny piwa w przełyku i osmoza alkoholu do naszej krwi. Rozmyślania o strojach kąpielowych, dzikich chłopach, szalonych imprezach.... Bo w końcu jeszcze TYLKO ta jedna matura i już wakacje. Najdłuższe i najdziksze wakacje naszego życia. 11.35 zaczęło się. Wychodząc z miejsca urokliwego niczym krecia nora doceniłyśmy wakacyjne słoneczko, delikatnie muskające nasze naukowe intelekty. Zgodnie z naszym zwierzęcym instynktem dotarliśmy klasowym, w porywach 10-osobowym składem zamówić złocisty napój, który wypełnił nasze spragnione trzewia. I tak pijemy do dziś... Niebawem opowieści ciąg dalszy. Ta notka również powstała pod wpływem pewnego niezwykłego trunku, bo najlepsza poezja tworzona była zawsze pod wpływem czegoś. :[luzak]