Byłam dzisiaj z Anią, Klejem i Piotrusiem na mieście. Mieliśmy iść do lumpexu, w celu znalezienia spodni w kratę, no i jednokolorowych. No, ale nie wyszło. Klej nas prowadził gdzieś, a na miejscu okazało się, że to nie jest TANIA ODZIEŻ tylko TANIE PODRĘCZNIKI. No. I idź za takim. Ogólnie to zmarzliśmyyy TAAAK. Byliśmy na blokach, u Ksawerego. A w piątek jest Kurczat. I Piotruś ma karę na koncerty, za oceny. Ale musimy iść. MUSIMY. Zimno się zrobiło, śnieg padał, musiałam biegać, żeby się rozgrzać. Śpiewałam im The Billa. i ogolnie było kól, kól, kól.
Red, red, red, muszę znowu zacząć nosić szelki redowe. Rekolekcje były. Wczoraj to mnie Nikola wyciągała z kościoła. Źle się czułam. (!) A Kocoń mnie do domu odwoził. Ja umieram, a on pyta "jakiej muzyki słuchacie?". Było ok. Fajny nauczyciel. I SKA słucha, na koncerty chodzi.
A teraz se The Billa słucham, głodna jestem, o 17 Ostry Dyżur.
Aparat chcę. jest taki jeden, który już kocham za 1650 zł.


(Pójdziemy tam, skąd już się nie wraca, pójdziemy tam, skąd już się nie wraca, czy chcesz? powiedz mi!}

RED, RED, RED.


Make love, not war