przebywanie samej z sobą przez dwa dni doprowadziło do tego że sama zaczęłam siebie denerwować. Natłok dziwnych niekontrolowanych zachowań na które dopiero teraz zaczęłam zwracać uwagę doprowadzał mnie do szału.
Niby po jaką cholerę zdejmuję, odkładam a po dłuższej chwili znów zakładam pierścionki ? Przecież mnie nie uwierają, nie ograniczają mych ruchów. Robię to nawet jak nie wykonuję jakiś czynności które mogły by narazić biżuterię na uraz. Przecież to mi nie pomaga a wręcz wadzi. Wielokrotnie zostawiałam je w jakiś dziwnych miejscach szukając ich kilka dni po kieszeniach.
Siedząc przy komputerze po chwili zamiast siedzieć normalnie na krześle wskakuję i kucam zwinięta jak embrion. robię to mechanicznie, nie przwiązując do tego większej wagi. Po co ?
Przekładam często o kilka cm przedmioty na biurku, albo przenoszę z komody na półkę, drukarkę. Mozna by pomyśleć - pedantka, niestety na biurku panuje bałagan i przesuwanie rzeczy kompletnie do niczego prowadzi. Może ta czynność jest pozorowaniem robienia porządku ?
Kolejną dziwną rzeczą jest bezsensowne zapisywanie nagłych myśli nieczytelnie na kartkach, które i tak później rzucam w kąt, gubię, a nawet jak po czasie znajduję to nie mogę rozszyfrować co tam jest napisane. Często znajduję kartki na których jest słowo na słowie zdanie na zdaniu pisane warstwowo. Niemożliwym jest odczytanie z tego splotu liter chociaż jednego słowa. w takim razie po co piszę?
Pieprzone natręctwa