photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 CZERWCA 2013

Nad telewizorem, patronem mojej codzienności, wisi starannie rzeźbiona głowa Buddy. Okna od strony zachodniej strzeże szczupły Siddhartha medytujący w pełnym lotosie.

Od jakiegoś czasu dusza mnie swędzi. Jęczy we mnie monotonnie w ciągu dnia, by w tej najcichszej godzinie, poprzedzającej sen, wyć jak straceniec. Czuję prawdziwie niewyimaginowaną pustkę, a fakt jej istnienia demoluje mój spokój. Podejmuję próby zasypania tego chłodnego lochu jedzeniem, dźwiękami, obrazami. Nadaremnie. Duch we mnie pragnie deklaracji, stempla, flagi. Urzeczywistniam stan, który jednym zdaniem opisał Cioran: Gdy grozi nam, że zwariujemy od samych tylko rozmyślań nad istnieniem, to znaczy, że bardzo nam już blisko do skoku w Boga.

Zatem moja pustka to przestrzeń wytrącona z rozmyślań. Rozmyślań jałowych, pozostawiających sińce na umyśle, wywołujących zakwasy wyobraźni. Czuję frustrację daleko głębszą niż ta będąca udziałem niezaspokojonej kochanki czy kobiety przegrywającej starcie ze wspomnieniem partnerki o jej byłej. Wydrążona bynajmniej nie metaforycznie, pozwalam się wziąć w okupację trwodze, a wiadomo, że jak trwoga, to do Boga. Ta sama nadpobudliwość intelektu, która wywaliła mnie swego czasu na obrzeża przynależności duchowej, teraz nakazuje rozglądać się za fajnym Bogiem, którego czułe ramiona stawią opór potencjalnemu ześwirowaniu. Jednak elementarne poczucie wstydu i niemożliwy do zignorowania smrodek kalkulacji sprawiają, że nie mam śmiałości zasilić żadnej ze wspólnot religijnych, przyjąć schronienia w żadnym ze znanych mi bóstw. Z drugiej strony rozpoznaję w sobie przestrzeń na uniesienie duchowe, wierzę, że na samym wierzchołku istnienia zasiada byt idealny. Ostatnio często spotykam osoby, które wykorzystując sekundę mojej nieuwagi, podrzucają mi prątek ukierunkowanej wiary, rozsiewają wirus żarliwości religijnej. Czy jestem zatem skazana na przeczołganie się przez życie z tym wilgotnym, przepastnym lochem wewnątrz? Jak mam się pobudzić do działania, jakich ziół nawarzyć, jakiej podniety zakosztować, by nakłonić lenia w sobie do dezercji? Chyba tylko miłość ma na mnie stymulujący wpływ. W stanie zakochania, miłosnego pulsowania przedsionków, falowania świadomości mam siły na zapasy z własną ułomnością. Muszę się zakochać w Bogu. Poszukiwany dowcipny, czuły, skłonny do dzielenia się wszechwiedzą& Uroda bez znaczenia.

Informacje o koshimazaki


Inni zdjęcia: Na tle jeziora coooooooneJa coooooooneMoja 18 cooooooone:* coooooooneNa zamku coooooooneNa działce coooooooneJa coooooooneJa nacka89cwa:) nacka89cwa:) nacka89cwa