photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 3 PAŹDZIERNIKA 2013

Worker

I znów minął okrąglutki rok (a nawet ponad rok) od ostatniej mojej wizyty tutaj. Być może byłby to krótszy okres czasu gdyby nie fakt, że mam czytelnika...(Gabi - pozdrawiam ;) ). Niestety również wiedząc, że nie piszę już tylko dla siebie, nie będzie to ten sam typ wpisów. Do tej pory pisałem w przekonaniu, że nikt tego nie czyta. A nawet jeśli ktokolwiek tu zagląda, to widząc zdjęcie bez tekstu, może nie będzie mu się chciało nawet fatygować, żeby ten tekst odkrywać? No ale - czy rzeczywiście ta świadomość cokolwiek zmieni. W głębi duszy (ach, Szeksir wymięka!) i tak chyba miałem nadzieję, że kiedyś znajdziesz Gabi tego bloga.  No ale chyba się nie spodziewałem, że mi o tym powiesz...

Nieważne. Cóż takiego się wydarzyło przez ten roczek? Oj sporo.

Po rozpoczęciu pracy u Grześka rzeczywiście było jej dużo. Dla nas obojga. Jednak wiele wspólnego z tym natłokiem miało moje podejście do obowiązków. Niestety nawyki ze studiów były silniejsze niż chęć zarobku kasy i zamiast rzetelnie pracować, opierdalałem się niemiłosiernie. Dziś z tym walczę, ale o tym później. No i w końcu - jak obiecałem - piszę już jako mgr inż. A więc jak to sobie zaplanowałem przed studiami - Mogę Gówno Robić I Nieźle Żyć. Szkoda tylko, że zaledwie pierwszą część tego stwierdzenia sobie wziąłem do serca. Od obrony, a więc od 17.12.2012 r. już definitywnie zakończyłem swoją edukację. Teraz pozostaje tylko wykorzystywać nabytą wiedzę w pracy. A co w pracy? Niestety gdy już się zabrałem porządnie to niej (a więc koło...kwietnia/maja?) okazało się, że jednak nie jest jej już tak dużo. Być może była to tylko przerwa spowodowana kryzysem, przestojem, czy kij wie czym jeszcze. Niemniej jednak zmusiło mnie to do poważnego zastanowienia się nad dalszą pracą. Były plany wyjazdu do Holandii. Szczęśliwie skończyło się jednak w Krakowie i na dość dobrych warunkach kasowych (przynajmniej tak to na razie wygląda...) podjąłem pracę w biurze architektonicznym "Modomu". Jeśli w końcu zacznę pracować jak należy może się okazać, że kasa na wesele sama mnie znajdzie...

W między czasie może uda się "po godzinach" pomagać w dalszym ciągu Grześkowi...? "SPARTAN" dalej istnieje, choć już wiele razy planowane było zamknięcie firmy. Co więcej - są nowe wizytówki, logo, strona internetowa w budowie...Pozostaje tylko stworzyć ofertę na projekty gotowe, obiekty zrealizowane etc. a klientela może zacznie szukać SPARTANA.

Tak. Plany. Wiecznie plany w mojej głowie. Mówią, że "jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach". Ostatnio jakoś często mi przychodzi na myśl to powiedzonko. Ale jeśli już o planach mowa - wesele, bieganie, jazda na rowerze, pomoc dla SPARTANA, rzetelna praca w "Modomu", czytanie książek, nauka angielskiego i szwedzkiego, nauka prawa budowlanego. Sporo ich jest. Tylko czasu brak. A może chęci? Może "Mistrz Prokrastynacji" wciąż mną steruje jak mu się tylko żywnie podoba? Ile razy chciałem już siadać do projektu, a nagle jakiś "głos" mi mówi: "przecież mam jeszcze czas", "przecież możesz to zrobić później", "to Ci zajmie naprawdę niewiele czasu, teraz sobie pobiegaj" (chociaż chciałbym, żeby zawsze było to zajęcie typu: bieganie czy czytanie...). Nawet w tym momencie, pisząc ten tekst mam do zrobienia wizualizację 3D domu jednorodzinnego w Czułowie. Miało mi to zająć max 4 dni. Dziś już trzeci mija, a ja jeszcze nie zacząłem, bo przecież "to mi zajmie góra jeden dzień". A później się okazuje przeważnie, że nie jest tak kolorowo z tym czasem i trzeba zarywać nockę, żeby rzeczywiście w tym czasie się zmieścić.

Idiotyzm.

Czasem sobie myślę, że chyba ja już nie potrafię zrobić czegoś od razu, a dopiero później sobie odpocząć dla przyjemności. Ciężko mi przestawić się z "wplatywania" rozrywki w obowiązki. Zamiast przepracować "po Bożemu" ustawowe 8h, a później zafundować sobie rozrywkę, nauczyłem się łączyć jedno z drugim. I tak mój dzień roboczy zamiast 8h rozciąga się na...14/15?

Ileż ciekawsze byłyby dni, w których po 8h pracy zostawiam ją w cholerę i robię to, na co mam ochotę. Zawsze jednak jest obawa, że po tych 8h nie będę chciał przerywać pracy, bo "tyle na głowie". Dlatego sprytnie w ciągu dnia wplatam tą rozrywkę w godziny pracy. Nie zarzucę sobie wtedy, że tracę czas na pierdoły, bo przecież to jest tylko krótka chwila w porównaniu z pracą...

Oszukuję sam siebie.

Jednak pasuje kiedyś taki eksperyment przeprowadzić. Pracować 8h tak, jak bym pracował "na kasie w Biedronce", a po pracy - basta! Czy będę po tych 8h pracy potrafił nie myśleć o tym, co mam do zrobienia? Czy będę po 8h pracy potrafił zająć się pracą na rzecz Spartana? Nauką języka? Czytaniem książki? Bieganiem? Czy nawet rozrywką pt. Football Manager?

 

Hmmm...

Przekonajmy się...