photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 MAJA 2012

Spoko luzik!

Spoko Luzik!

3 lata i 9 dni - tyle minęło od czasu mojego ostatniego wpisu. Co się przez ten czas wydarzyło, co się zmieniło? Czy zmieniłem się ja? Czy zmienił si świat dokoła mnie? Bardzo trudno będzie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż nie bardzo pamiętam co myślałm wtedy. Wnioskując po tekstach, które pisałem - nie było ze mną dobrze.

Pesymizm, pesymizm, pesymizm. Jeszcze może pesymizm. Ten stan bardzo często ogarnia człowieka, któremu nic się nie udaje, lub - sądzi, że nic mu się nie udaje. Bo co innego ma robić młody chłopak, który uważa, że to, co go spotkało, jest najgorsze, co mogło go spotkać? Ciężko jest pisać bowiem o swoim życiu obiektywni. Ciężko jest pisać o jakimkolwiek wydarzeniu, które miało miejsce obiektywnie, jeśli sam byłeś uczestnikiem tego wydarzenia. Ciężko jest nie być pesymistą, jeśli popatrzeć na wszystkie wydarzenia z dzieciństwa z perspektywy...pesymisty!

Ale może warto tak popatrzeć na wszystko z drugiej strony? Nie lubię cytatów (Choć kiedy byłem młodszy, to je uwielbiałem - dlaczego? Bo taka była moda? Bo chciałem "zaszpanować" jaki t ja ni jestem "COOL"?). Ni elubię ich, ale nie sposób nie powiedzieć w tym momencie, że wszechświat działa potajemnie, żeby nam się spełniło to, czego naprawdę chcemy. Hmmm...Wszechświat? Nie. Ja wierzę, że tam wyżej jest ktoś, kto tym moim życiem kieruje i pomimo, iż casem przez kręte drogi, dokądś mnie prowadzi. Z takim nastawieniem patrząc na moje życie i dotychczasowe wpisy - byłem głupi. Po prostu głupi. W każdej sytuacji widziałem siebie jako tego najgorszego. Widziałm siebie jako skrzywdzonego przez życie, niekochanego przez rodziców, olewanego przez braci, czy przyjaciół. Ale jak było naprawdę? Oczywiście niezależnie od tego, z jakim nastawieniem będę wracał do tamtych dni - jako pesymista, czy optymista - nie dowiem się tego. Po prostu się nie dowiem. Te dni już są za mną. Odeszły do historii. Oczywiście można zapisywać co isę wydarzyło. Ale z biegiem czasu te dni będą tylko wspomnieniami - żeby to przedstawić obrazowo - będą wynikiem meczu. Jak 2:1 dla Polski w meczu z Argentyną. Za kilka, kilkanaście lat, nikt nie będzie pamiętał, że Argentyna grała w rezerwowym składzie. Przed meczem mistrzostw Europy, czy Świata, czy jakimkolwiek innym, który będzie rozgrywała Polska, komentator nie będzie mówił: "bilans spotkań Polski z Argentyną jest x:x:x, z czego jedno ze zwycięstw ma mniejsze znaczenie, bo Argentyna...". Nie! Wynik jest wynikiem, nieważne kto grał w jakim składzie. I podobnie z życiem - wydarzenie jest wydarzeniem. Będzie się o nim pamiętać, ale tylko najważnijsze szczegóły. Oczywiście jeśli chodzi o własne wspomnienia. Jak powiedziałem - tak naprawdę nigdy się nie dowiemy kto coś myślał, czuł, czy jakie miał intencje robąc coś kilka lat temu.

Trochę masło maślane, ale ogólny sens myślę uchwyciłem.

Wic co dalej? Miał to być pewnego rodzaju pamiętnik, więc pasowałoby w miarę streścić wydarzenia od momentu, na którym skończyłem, aż do dnia dzisiejszego.Próbujmy więc.

Ostatni wpis miał miejsce 8.05.2009. Nie pamiętam czy to było po juwenaliach, czy jakiejś imprezie. Na pewno po jakimś piciu.

"Co prawda bardzo..." - ale co? Nie mam pojęcia. Nie wiem co wtedy chciałem pisać, ale spróbujmy iść dalej w historii. kończyłem wtedy 2 rok studiów. Jak się teraz okazało - chyba najcięższy ze wszystkich. Chociaż szczerze powiedziawszy, to każdy był ciężki. Niektóre bardziej, niektóre mniej. Jednak podsumowując to, co mnie spotkało na studiach - było ciężko...

Nie! Gówno prawda! Kogo ja oszukuję. Ciężko było tylko i w ogóle z mojej własnej winy. Robiąc wszystkie projekty na bieżąco, nie byłoby tak ciężko, a i wyniki byłyby dużo lepsze. Kładłem lagę na wiele rzeczy. Począwszy od niesystematycznego robienia projektów, poprzez niesumienne uczęszczanie na zajęcia, a skończywszy na przygotowywaniu się do kolokwiów i egzaminów na ostatnią chwilę. Pytania jednak - czy tego teraz żałuję? I tak i nie. Nie żałuję tego, ile czasu zmarnowałem. Żałuję jednak tego - na co to zmarnowałem. Podbijanie świata w Rome Total War? Medieval Total War? Counter Strike? Oczywiście - można się zrelaksować raz na jakiś czas na grach. Ale żałuję, że było to zbyt częste. Że nie wykorzystałem większości wolnego czasu na spotkania ze znajomymi. 5 lat na studiach minęło błyskawicznie, a ja wspomnień z ludźmi ze studiów mam tyle, co przysłowiowy kot napłakał...Oczywiście nigdy w życiu nie zapomnę Baryczki. Nigdy nie zapomnę pierwszej imrezy, z której mnie przynieśli, bo nie dałem rady iść. Nigdy nie zapomnę imprez u Jurka, na rynku, juwenalia, kiedy pobili Rataja, kiedy Skrętułę tłum zrzucił na beton, kiedy skręciłem nogę i na zajęcia wszyscy przyszliśmy jak byśmy z wojny wrócili. Na pewno nie zapomnę Rumaka, Tokja, Trapeza. Każdy z nich w szczególny sposób zapada w pamięci. Więc gdy ktoś zapyta, czy dobrze spędziłem 5 lat studiów? Niestety usłyszy negatywną odpowiedź. Bowiem czy przesiadywanie całymi godzinami przed komputerem coś wniosło do mojego życia? Ciągle to samo, monotonia, samotność - tylko to pozostaje. Ponadto, tyle razy słyszałem od różnych ludzi, że jestem uzależniony od komputera. Hmmm...może coś w tym jest...Niestety, ale może to być prawdą. Daleko nie muszę szukać. Od kilku dni próbuję zabrać się za pisanie prcy magisterskiej, a ciiągle znajduję inne zajęcia, które mogę robić - gra, serial, sport. Przytłacza mnie to. Nie potrafię się zmobilizować do pracy. Boję się czasem, że pozostanie to przy mnie dłużej, będę ten nałóg miał w sobie nwet po skończeniu studiów. Czy to możliwe? Czy to możliwe, że chłopiec, który w dzieciństwie tak bardzo chciał wszystkich wyciągać na pole, teraz sam jest więziony w domu przez komputer? Odpowiedź to: 90 kg. Przy 176 cm wzrostu niestety wygląda to na nadwagę. Czemu? Odpowiedź jest prosta - siedzący tryb życia, ciągle przy komputerze, nawet, kiedy nie było takiej potrzeby. Jednak najważniejsze pytanie - jak długo jeszcze? Jak długo będę tracił czas na bezcelowe siedzenie przy komputerze? Mam nadzieję, że dziś jest tym przełomowym dniem. Mam nadzieję, że 17.05.2012 będzie dniem, w którym uzmysłowię sobie w jakiej znajduję się pustce, jak bardzo komputer pochłonął mój czas, jak bardzo mi go zabiera. Wiele razy składałem sobie już obitnice na temat "porzucenia" gier. Chociaż to nie tylko gry niestety zabierają mój czas. Ciągłe przeszkiwani internetu, zwłaszcza wydarzeń sportowych, siedzenie na FB, czy ogldanie filmów i seriali. Grzesiek - mój brat - ile razy do niego nie zadzwonię, mówi mi, że nie ma czasu, bo pracuje. Boże! Jak ja chciałbym mieć coś takiego! Wmawiam każdemu kto mnie zapyta, że siedzę przy pracy magisterskiej, że mam tyle innych projektów, ale kogo ja oszukuję? Ciągle marnuję swój czas! Czy to się dziś zakończy? Czas pokaże...

Studia? Temat oczywiście nie jest skończony i szczerze powiedziawszy - wątpię, czy uda mi się pisać ten pamiętnik chronologicznie. Piszę go bez ładu i składu, ale...kogo to obchodzi? On jest dla mnie!

I w zasadzie nie mam dzi więcej weny do pisania. Po pierwsze jest późno. Po drugie - trzeba w końcu zasiąźć do pisania tej pracy. A po trzecie - pasuje sobie zrobić jakiś plan dnia, a wg tego planu - do spania o 00:00, wstajemy o 8:00. 8 godzin snu - brzmi jak postanowienie. Kolejne postanowienie - postaram się pisać od dziś codziennie jakieś wspomnienie. Przynajmniej kilka linijek. Jak mi się przypomni cokolwiek - to będzie jako wydarzenie historyczne. Dodatkowo wydarzenia współczesne.

Na zakończenie - ktokolwiek teraz to czyta - widzisz tą laskę na zdjęciu? Jeśli jeszcze jej nie poślubiłem, to na pewno już niedługo to zrobię! Jest Najwspanialszą osobą, jaką w życiu spotkałem i na pewno będzie wspaniałą matką moich dzieci!Kocham Cię Gabrielko!

Na dziś koniec.