76
Gdy Matt już wytargował rozsądną jego zdaniem cenę za motocykl, zaprowadził mnie na posterunek policji. Budynek był niezbyt duży, pomalowany na biało, w oknach zamieszczono kraty, nie wyglądało to wszystko zbyt przyjaźnie. Matt uśmiechnął się do mnie tylko, wskazał wejście i powiedział, że musi wrócić załadować zapasy na samochód. Skinęłam głową, a potem lekko zdenerwowana odwróciłam się z powrotem w stronę budynku policji. Powoli ruszyłam w kierunku masywnych drzwi...
- Dzień dobry - wykrztuszam podchodząc do policjanta siedzącego za biurkiem, przy komputerze.
Funkcjonariusz nie reaguje na moje słowa, więc mówię głośniej:
- Dzień dobry!
Tym razem mężczyzna unosi głowę i spogląda na mnie krzywo, rondo jego kapelusza zakrywa mu większą część twarzy, lecz dostrzegam siwy, praktycznie biały wąs i orli nos.
- Nie musi pani krzyczeć - mówi zrzędliwym tonem. - Potrzebuje pani czegoś?
Szybkim krokiem podchodzę do biurka i siadam naprzeciwko policjanta. Staram się zignorować to, że nie patrzy na moją twarz lecz nieco niżej.
- Ja... chciałam się dowiedzieć... - zaczynam, lecz zauważam facet w ogóle mnie nie słucha.
Podnoszę rękę i dopinam guziki mojej koszuli prawie pod samą szyję, choć w pomieszczeniu jest nieznośnie gorąco.
- Tak? - mężczyzna dopiero teraz podnosi na mnie wzrok.
- Interesują mnie te porwania, które miały ostatnio miejsce w okolicy...
Wiem, że zaczynanie tego tematu w ten sposób może być dość niebezpieczne, ale nie wiem jak inaczej mogłabym to zrobić.
- Kim pani jest? To poufne informacje, osoby postronne nie mają do nich dostępu, ani prawa.
- Jestem wynajętym detektywem - mówię bez wahania.
- Proszę pokazać legitymację - policjant patrzy na mnie podejrzliwie.
Wcześniej wiedziałam, że nie obejdzie się bez użycia mocy i wpłynięcia na umysł policjanta, lecz teraz dostrzegam inną, nieco bardziej humanitarną możliwość. Choć we mnie wszystko się buntuje i nie mam ochoty tego robić, to jednak to rozwiązanie wydaje się lepsze, od używania mocy. Znów sięgam do guzików mojej koszuli i powoli ją rozpinam. Pod spodem i tak mam bluzkę na ramiączkach, ale on nie musi o tym wiedzieć.
- Czy to aby na pewno konieczne...? - pytam przeciągając głoski i subtelnie się uśmiechając.
Facet oblizuje wargi spoglądając to na mój dekolt, to na moje hipnotyzujące oczy. Przełykam odrazę i niechęć, staram się wyglądać wiarygodnie. Mężczyzna waha się przez chwilę, lecz gdy odpinam jeszcze jeden guzik koszuli - tuż nad brzegiem ostro wyciętej bluzki - w końcu zaczyna mówić. Bez zająknięcia opowiada mi całą historię ze szczegółami, pokazuje akta i zdjęcia, rzecz jasna praktycznie cały czas wpatruje się w mój dekolt, który ja niezauważalnie próbuję przysłonić to dłonią, to włosami. Dowiaduję się jakie dzieci są najczęściej porywane i w jakich okolicznościach, okazuje się, że to wcale nie takie chaotyczne... Ofiary są najczęściej w wieku 12, 13 lat, zdrowe i silne, znikają z tłumu - podczas festynów, wycieczek, spacerów... Na ruchliwej ulicy zatrzymuje się furgonetka, po chwili rusza i nim ktokolwiek się spostrzeże dzieciaka już nie ma. Oczywiście zdarzały się też bardziej nietypowe sytuacje, kiedy to porwania następowały w nocy. Gdy funkcjonariusz zaczyna opisywać nieinteresujące mnie szczegóły - takie jak kto wygrał ostatni mecz futbolu - podnoszę się i zręcznym ruchem ściągam z blatu biurka co bardziej interesujące mnie papiery, uśmiecham się szeroko i dziękuję za pomoc. Mężczyzna chyba dalej jest w szoku po tym, co się właśnie wydarzyło i gdy wychodzę zapewne obserwuje moje biodra. Specjalnie idę zbyt "kobieco", by odwrócić jego uwagę od papierów, które mu najzwyczajniej w świecie ukradłam.
Gdy tylko znajduję się za drzwiami opieram się o barierkę i zamykam oczy, próbuję powstrzymać mdłości. Zaskakuje mnie moja brawura, nie wiem, do czego jeszcze zdolna jestem się posunąć, by uniknąć stosowania mocy. Odkąd użyłam jej w willi, by pozbyć się archaniołów i uratować Daniela przed wymazaniem pamięci, pojawiła się we mnie jakaś dziwna blokada, nie potrafię użyć swoich anielskich darów. Przez te kilka pierwszych miesięcy tak bardzo chciałam się ich pozbyć, że całkowicie je w sobie wyłączyłam, wyrzuciłam z głowy myśl, że je posiadam. Chciałam znów być człowiekiem. Teraz, gdy są mi potrzebne, nie potrafię ich włączyć z powrotem. Ujawniają się kryzysowych sytuacjach, jak ta z leczeniem Daniela po wypadku samochodowym, lecz gdy w moich żyłach nie buzuje mordercza dawka adrenaliny nie potrafię ich z siebie wydobyć. Czasami pojawia się jakaś iskierka, która wyłania się, gdy bardzo tego potrzebuję, lecz wymaga to ode mnie ogromnego wysiłku. Wszystko poza moją anielską siłą i zręcznością przestało się mnie słuchać, pewnie nawet moje skrzydła nie chciałyby mnie unieść. Zepsułaś się Afrei. Na tę myśl wybucham gorzkim śmiechem. Może to prawda, może naprawdę się zepsułam.
Tę część dedykuję Róży. Dziękuję Ci Kochana za te rozmowy, które zawsze podnoszą mnie na duchu i rady, które są oczywiste dla każdego oprócz mnie. Jeszcze raz: DZIĘKUJĘ ;***
Edelline
P.S. Jeszcze jedna osoba ma zasługi przy pisaniu tej części, ale to dedykacja na inną okazję, mam nadzieję, że mi wybaczy...
Inni zdjęcia: Drops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyxKwitki z mojej rabatki :) halinamOpowiadanie nr 1 gabrysiawkrainieblyskowO. tezawszezle