Weszliśmy na halę.
-Dobrze, rozstępujcie konie według własnego pomysłu. - Zwróciłam się do dziewczynek a sama usiadłam na snobkach słomy, które stały na środku hali.
-Spróbujesz? - zapytałam Damiana gdy siadł obok mnie.
Zasmiał się.
-Może innym razem.
-Dobrze.-uśmiechnęłam się.
-Ładnie tu. Spokojnie.
-Tak, to prawda. A jednak w tym roku nikt nie wynajął domku na ferie.
-Macie tu domek? Przytaknęłam.
-A jest opcja by nadal go wynająć?
-Co masz na myśli? - zapytałam podejrzliwie.
-Hmm.. jeszcze nie spotkałem tu twoich rodziców, a uwierz że chodziłem obok ciebie dość często z Alexem.- Zaczął się rozglądać. - Właśnie, gdzie on jest?
- Nie martw się, wróci. Lata gdzieś z Sabą.
Uśmiechnęłam się.
- To do rzeczy?
- Więc, moi rodzice wyjechali na całe ferie a może i dłużej. Jestem sam w dużym domu i nudzę się. Mógłbym wynająć domek i trochę Ci tu pomóc. - Powiedział i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Wynająć to mogę ale nie będziesz mi pomagał. - zaprzeczyłam i pokręciłam głową.
-Czemu? - Zapytał zawiedziony.
-Bo to co tu robie to moje i Sebka obowiązki, nie twoje.
-Nie wydziwiaj! I tak Ci będę pomagać. To jak?
Westchnełam zrezygnowana.
-Po lekcji dam ci klucze do domku i jutro mozesz się wprowadzić. - usmiechnelam sie a Damian mnie przytulił. Chyba zrobił to odruchowo bo odsunął się i spuścił wzrok.
-Przepraszam.-szepnął.
-Nie ma za co. - przeklnęłam w duchu samą siebie. "Co się ze mną dzieje?!"
Reszta lekcji przeleciało nam gładko. Śmialiśmy się i gadaliśmy. Nim się spostrzegliśmy było już kompletnie ciemno i po zajęciach. -
Chodź dam Ci te klucze. Powiedziałam i poszłam po nie na górę do domu. Przy okazji zgarnęłam klucze od samochodu. Zeszłam na dół i uśmiechnęłam się.
-Wołaj Alexa. Odwiozę was do domu.
-Co? - spojrzał na mnie jak na wariatkę. - zdałaś na prawko u nas w szkole?
-Tak. Jako jedna z niewielu w wieku 17. - Pokazałam ząbki w uśmiechu. - Nie marudź i wsiadaj.
-Jesteś niesamowita. - Pokręcił głową, ale zawołał psa i wszedł do garażu a ja za nim.
Stanął w miejscu i zaczął się czemuś bacznie przyglądać.
-Co to za auto?
-Jak to jakie? Normalne.
-Ale że takie? Subaru impreza? Ty tym jeździsz? - wybałuszył oczy na niebieskie auto.
-No, tak. Chcesz poprowadzic?
-Pewnie!
Chwilę później siedzieliśmy w samochodzie.
-Tylko uważaj, ma delikatne sprzęgło.
***
Ani się obejrzeliśmy, byliśmy na miejscu. Jazda szła mu bardzo dobrze. Nawet jak na takie auto. Wysiedliśmy z auta i wręczył mi moje kluczyki.
-Dziekuje za miły dzień.
-Bez przesady.
-Nie, Asia, mówię serio.
Zarumieniłam się.
-Idź bo zmarzniesz a pies zaraz wygryzie dziurę w drzwiach. - zaśmiałam się.
Pożegnaliśmy się, pojechałam do domu, wskoczyłam pod szybki prysznic i położyłam się do lozka.