Witajcie po zacnej, długiej przerwie. Oto powracam nader zacnie, z zacnym obrazkiem, a także z zacnym zamiarem opowiedzenia Wam , co robiłam w ostatnich zacnych dniach.
Ekhem, demotywator "ZAISTE!" rozłożył mnie na łopatki. A komentarze zepchnęły w moją bezdenną głębinę niewyczerpanego śmiechu :)
Parę faktów na początek:
*Ten elf na górze to staruszek. Chyba wszyscy już go widzieli. W rogu ma (a nie powinien) podpis Maksochłona, czyli jest z wiosny (czyt. okresu, kiedy jeszcze nie miałam fazy na rysowanie). Dedykowany jest Artisbang, której obiecałam elfa, oraz Blackhollow, ponieważ dzięki jej pięknemu konikowi uśmiech zagościł na mej twarzy (i będzie się trzymał przez długi, długi czas ;D).
*Na elfy się na razie nie napalajcie, ponieważ zabrałam się za półelfy i chyba na razie nie przestanę.
*Forumowiczom, którzy aktywnie spędzili czas pisząc bzdury na JNFnF, dziękuję za spełnienie mej prośby (niezbyt dokładnie, ale i tak dobrze, jak na Was)
*Jeździłam konno. Serio. Podobno dobrze jak na pierwszy raz.
*W MAJU NIC NIE BĘDZIE I PROSZĘ MI TU NIE WYJEŻDŻAĆ Z TAKIMI TEKSTAMI, DOBRZE GUNSSS?????
*Te podejrzane 3 kilo chyba poszło w cycki (wtf?), bo dzisiaj bez większych trudów wcisnęłam się w moje czarne rurki :D Tak w ogóle coś podejrzanego się ze mną dzieje...
*Mam pomalowane paznokcie. Jest to kolejny objaw mojego dziwnego zachowania, nie licząc faktu, że na obóz chyba wezmę sukienkę.
*Ma ktoś chwyty do Wanderera Ensi? Znalazłam tabulaturę na Guitar Pro 4, solówkę, mnóstwo tekstów piosenek, ale zwykłe chwyty podać to już ciężko??
*Dzisiejszy tytuł nawiązuje do imienia szczeniaka Szymona, który nazywa się Fufu (szczeniak, nie Szymon), a razem z BA stwierdziłyśmy, że będzie nazywał się Fugu.
Dobra, opowieść czas rozpocząć.
Dawno, dawno temu, czyli w środę wieczorem wyruszyłam z domu. Odwiedziłam Franka na działce. Było parę osób, czyli było fajnie i wesoło. Do piątkowego południa miło spędzałam czas nad jeziorem gdzieś w Tucholi. Czyli innymi słowy pływałam, śmiałam się, płynęłam kajakiem, śmiałam się, jeździłam rowerem, śmiałam się, jeździłam konno (przy okazji uświadomiono mi, że czaprakiem nazywamy kocyk na konia, a czapsy to te smieszne ochraniacze(?) na buty. Po prostu pomyliłam pojęcia :D), i uwaga, gadałam i się śmiałam. Poza tym deszcz uniemożliwił nam zrobienie ognicha (a szkoda), czyli graliśmy w karty, oszukiwaliśmy w oszusta i podczas gry w kenta nasz znak otrzymał miano "genialnego, nie do rozkminienia". Nie wspomnę o tym, że uczyłam dzieciarnię śpiewać Włosy Elektrycznych Gitar. To znaczy ja grałam i próbowałam rozszyfrować ich chaotyczny rytm śpiewania/rechotania. Potem trzeba było udać się na obiadek do babci, po czym leciałam po BA i tak trafiliśmy do Szymona. Kolejna sesja Dungeoneera została sesją niedokończoną. To znaczy ja jej nie skończyłam, bo BA wygrała. A bym wyrżnęła wszystkich, gdyby mi się chciało. A że mi się nie chce to inna bajka. Po jedzeniu graliśmy w siatę (Majkel niszczył roślinki. Nieładnie) a potem wróciliśmy, bo komary nas nie lubiły. Luthien, ominęła Cię zarąbista minisesja DnD xD Żałuj, i Maksowi też możesz powiedzieć, żeby żałował. Była z nas fajna minidrużyna, gdzie siedziało półtora elfa i krasnolud. MP był Majkel (chciał rzucać fortepiany, lama jedna). BA była elfem tropicielem, Dziewięć krasnoludem kapłanem (to też lama, bo gadał coś o sądach i cywilach), a ja oczywiście półelfem. "No to ja będę półelfem... hm, bardy są nieciekawe, więc będę barbarzyńcą!" I zostałam nim, ponieważ uznałam, że barbarzyńca to klasa najbardziej mi odpowiadająca. Wszystko przez ten nieświadomy unik przed piłką Adasia (brata Dziewiątki). Padłam gdzieś koło 22.00 pijana (albo pijany jak kto woli) wskakując do wody pod prądem. I się trzeba było zmyć do domku :( Czyli było świetnie.
Pisanie zajęło mi dużo czasu. Wiem, że i tak nie przeczytacie nawet połowy, i mam to gdzieś. Mam tylko nadzieję, że elf Wam się podoba.
Ensiferum
Korpiklaani
Blind Guardian
Elektryczne Gitary
Ej no, *&%*^%$#$^&^(*^&%&$^%#%&&$%&#^#^%$. W październiku Korpi i Eluveitie będą w Toruniu!!!!! Jak tam nie pojadę to coś sobie zrobię. Mam nadzieję, że Luthien dotrzyma słowa i zabierze mnie ze sobą, bo nie zobaczyć ich za 5 dych to grzech!
Wyjeżdżam na obóz. Nie będzie mnie od wtorku (ale jadę wieczorem, czyli jeszcze jeden dzień zdążycie się ze mną pomęczyć) 10.08 do wtorku 24.08. Teoretycznie. Czyli może w poniedziałek objawię swą prezencję TUTAJ, NA FOTOBLOGU!!!! <huashuashuashuas> <-- to śmiech Brazoli :)
He will ride across land and time
To find a way through this endless night
There s a storm in his heart
And the fire burns his soul
But the wanderers part is to ride alone