...faktem, że dodaję swoje zdjęcie, a nie zdjęcie Majuchny, ale że nie posiadam, ale że nie dostałam, ale że nie zrobiłam, dodaję swoje, na którym w gruncie rzeczy widać mnie w stopniu gwarantującym całkowity spokój duszy. Majka nie wie, ze piszę - prawdopodobnie dlatego, że jej nie ma, ale znalazłoby się jeszcze kilka innych powodów.
Siedzę w absolutnej ciszy i pulsuję niczym [tu powinno być wyjątkowe homeryckie powrównanie], niczym coś pulsującego i palić mi się chce niczym po wszelkich testach [łącznie z ciążowymi, z francuskiego, gimnazjalnymi, DELFach, DALFach i na uczulenie]. Oczyma, a tak właściwie, to płucami wyobraźni spaceruję sobie i wchłaniam rakotwórcze ilości dobrych fajek. Potrzebne.
Dużo rzeczy dziś miało miejsce, złodobrych, więc poczułam natchnienie, chociaż nie, jednak nie. To bardziej poczucie obowiązku, by poinformować świat, że coś się wydarzyło, ale nie zdradzić absolutnie nic, jak w chińskiej telewizji.
Ani to ładne, ani to mądre i bynajmniej nie mówię akurat o sobie, ale o tej notce.
Pozdrawiam Majuchnę!
koj