Leżę rozluźniając mięśnie stóp. Odesłałam je do ciepłych krajów. Z kubkiem zbyt mocnej, ale za to bardzo wonnej herbaty i twarzą jakieś 2 cm od szumiącego, cznego gąszczu kociego futerka unoszącego się i opadającego rytmicznie. Słucham muzyki, która w filmach pojawia się kiedy wszyscy są naćpani. W dziurawej pidżamie. W środku Waszego dnia. W moim czerwonym półmroku. Leżę i świetnie bawię się samotnością.
Stosiki wszelkiego rodzaju papieru, począwszy od zużytych chusteczek higienicznych, a kończąc na wycinkach z gazet, zalegają w kątach. Miliony na wpół przytomnych myśli zaczepia mnie rzucając samolocikami, głośno krzycząc.
Nie ma po co martwić się powrotami. Przecież mogę wsztstko. Dam sobię radę.
Skoro nie potrafię znaleźć wszystkiego w jednej osobie, to chyba niczym złym nie jest szukanie tego w kilku na raz.