Wielkimi krokami zbliża się koniec roku. Zapowiadało się wszystko super, ale jak to z planami bywa często nie wychodzą. Więc najpewniej sylwestra spędze śpiąc z wyłączonym telefonem aby mi nikt nie zawracał tyłka gadaniem o piciu.
Podsumowując ten rok:
Stwierdzić mogę że był to jednocześnie najlepszy i najgorszy rok mojego życia. Najlepszy był do wakacji, potem zaczęło się jebać i tak już zostało do końca.
Końcówka roku była totalnym zaskoczeniem z różnych powodów. Chyba największym zaskoczeniem były święta które spędziłem w łóżku i przy misce, bo dopadł mnie jakiś wirus i kilka dni życiorysu szlak trafił.
Na pewno pod sam koniec roku nauczyłem się że nie warto poświęcać się dla przyjaźni. I serio więcej nie mam zamiaru, bycie samolubnym znacznie bardziej mi pasuje.
Jeśli chodzi o jakieś cele na ten rok to chyba żadnych nie mam. Nie czuję na barkach już żadnego ciężaru, za nic nie odpowiadam poza swoim życiem. Więc mogę na spokojnie i powoli przygotować się do matury, myśleć nad studiamy i poszukać roboty lepszej.
Wszedłem na facebooka przed chwilą i jak w 90% przypadków to bywa znudziła mnie fala głupoty ludzi, i krótko wzroczności.
Przede wszystkim na pierwszym planie post, że każdy facet to zdradziecki dupek itp itd. Cóż, miło że zna wszystkich.
Kolejna irytująca rzecz to zdjęcia jakiegoś kurwiska dodane w grupie w której nawet nie jestem, ale wyświetlają mi się i tak. Cycki na wierzchu i tekst "popisze ktoś". Równie dobrze mogłaby napisać "lody" na czole.
Potem klasycznie jakiś "challange" dla kretynów które nadal są w modzie.