Chyba kogoś znowu poniosła impreza..
Biegłam z samego rana do sklepu po Ludwik, żeby ratować moje ukochane buraczkowe rurki.
Będę bardzo zła, jak ten tłuszcz( tak się kończy jedzenie w łóżku, na kolanach gapiąc się w ekran telewizora ) nie zejdzie, bo takiego koloru już chyba nie znajdę.
Mina ekspedientki, gdy wpadłam do pobliskiegoo sklepu ' co suszy ? ' i jeszcze lepszy wyraz twarzy, kiedy pojawiłam się przy kasie z płynem do naczyń.
Małe zachmurzenie jest, ale SŁONCE !
Wreszcie.
Ps. zostałam zaproszona na osiemnastkę brata mojego byłego chłopaka, akurat praktycznie zaraz po powrocie.
Miałam mały dylemat iść/nie iść, ale przekonało mnie, to że dziewczyna, która zastąpiła moje miejsce mnie nienawidzi, cóż..
Trochę będzie musiała się pomęczyć przez jeden wieczór/noc.
Wcale nie jestem wredna i mściwa. :P