Tutaj sie urodziłam. Tutaj miałam chrzest. Tutaj uczyłam się chodzić, gonić gołębie, mówić i czytać [ale to już troszkę później;)]. Sprawy potoczyły się tak,a nie inaczej i musiałyśmy wyjechać z Miasta Królów. Znów wszystko przez facetów...
Teraz jestem w Krakowie tylko przejazdem lub na wycieczce, w muzeum czy teatrze. Smutno tak jakoś...
Niby moje miasto, ale jednak czuje się tam obco. Nie za wiele pamiętam - w końcu byłam dzieckiem. Ale jakoś tak, nie tak...
Kocham to miasto, tą jego magie, ten nastrój, a jednocześnie czuje sie obco...
Hmmm...