rzygam własną osobą, rzygam swoim okropnym brzuchem, rzygam łzami i bezbarwną tęczą, rzygam dniem, bo go nienawidzę. chciałabym rzygać jedzeniem, które wpieprzam kurwa trzy dni z rzędu, a dosłownie jedenaście plików i WSZYSTKIE ZDJECIA (BYŁO ICH 3000) z mojego folderu chuj wziął, bo ściągnęłam sobie przez przypadek konia trojańskiego. pozdrówcie mnie, moją inteligencję i wytrzymałość. już nic nie zjem. przez dwa dni. jeśli będę miała z czego zrobić baletnicę, to zafunduję sobie, a jak nie, to bedę jeśc tylko owoce. nawet już nie chcę patrzeć na wagę, nie chcę po raz kolejny nad nią płakać, wystarczy że widze łzy, kiedy patrzę w lustro. wakacje, a ja jestem grubą, tłustą świnią. mała i gruba. jasna cholera, jak ja siebie nienawidzę!
jutro przyjeżdża moja marysia, czy cassie pozwoli jej jeść? oj, proszę, mary. choć ty jedz.