Pokazany mi przez mojego dawnego, neurotycznego boga Różewicz przypomniał mi dziś o nadrealizmie. Zwykłam o tej porze wracać dopiero do swojego zewnętrza, rozpamiętując atmosferę alkoholowej nocy, tym razem teatr życia mnie zachwycił. Kto pierwszy się napije, ten stawia kawę lub lody. Kolejny przełom fascynacji się szykuje. Kolejny poziom, tym razem tak egoistyczny, jak to tylko możliwe. Żaden ze zbożowych, ani szarość spojrzeń wieczorów nie mogą zakłócić mojego spokoju. Wyzbywam się nasilenia malinowości mojego umysłu. Mogę być mistrzem dziecięcych wspomnień ze spełnieniem odwiecznego marzenia. Dobrze było by zbudować pomost z porduktów swojego wnętrza i poczytać wymyślonemu przyjacielowi. Nie przeraża mnie wizja nagłej zmiany esencji życia. Pora odejść z psychoanalitycznego domu podstaw, aby móc rozwiać poglądy. Ego przejmuje wladzę.