photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 PAŹDZIERNIKA 2011

sesja w domu

Tym razem najistotniej w świecie. Potrzeby doznań blisko estetycznych zniknęły wraz z moim plotynowym, entuzjastycznym bogiem. Na zasadzie warunkowania, najbardziej biologicznie, jak tylko można sobie wyobrazić. Czarny Pan byłby ze mnie dumny. Nie spotkałam go dzisiaj, w klasztornym domu, mam nadzieję nigdy go nie spotkać. Spotkałam za to uroczą esencję zmęczonych oczu, szkoda tylko, że zgrywa niedostępność czerwonowłosej znajomości. Ach, najcudowniejsza fantazja. Na szczęście niezupełnie pamiętam okoliczności cynamonowego zapachu gryzionych winorośli. Najedzmy się lubczyku i zaimprowizujmy rodzinę. Muszę jednak powrócić do chęci doznań estetycznych, nie mogę przecież godzić się na doznawanie każdego byle kogo. Kilka razy już się zgodziłam i skończyło się to na porankach zupełnie pozbawionych esencji. Alkoholowa esencja wieczoru nie zastąpi bezpiecznej esencji poranka. Nie powracam do trzeciego B., mogłabym odwołać się do Heraklita, chociaż on przecież miał zupełnie co innego na myśli. Seksualność to arche człowieczeństwa. Freud jest podstawą każdej rozmowy wśród betonowych traw.

 

Środa 28.09 :: 00:30:35
padło już że nie lubię wódki ?
00:30:49
tak de facto ...
00:30:51
nie lubię.
Hahaha, ale jesteśmy pojebani ;<
To przecież wcześniej niż Vincent. Zachowam ich obu w swojej wyobraźni. Psychopatyczna charyzma jest zupełnie zbędna do odkrycia porozumienia Jima z sumieniem. Wcale nie chcę, aby Vincent stawał się kolejnym wymyślonym przyjacielem, przecież istnieje materialnie, w filmach przynajmniej. Brutalność. Szyderstwo i upokorzenie. Obietnice pisane na wodzie. Oko w oko z życiem, posiadanie jedynego brązowego króliczka mnie zadowala.

Komentarze

metztlii rozowe wloszyyy!!!
05/10/2011 7:07:12