Fajnie jest. Chodzę i nucę "Light my fire" the doorsów.
Po długich tygodniach obfitych w przygody remontowe z naszymi fachowacami w roli głównej, w końcu udało się skończyć mój pokój. Mam nową podłogę i sciany. Z sufitu zniknęły okropne kasetony, jest fajna wisząca lampa, stolik i komoda z Ikei i przede wszystkim nowe wyro, takie jakie miało być. Ze znalezieniem łóżka był największy problem, a jeszcze większy pojawił się, kiedy okazało się, że nie stać mnie na nie:P
Ale już jest moje! Strasznie jestem zadowolona z tego pokoju, mimo że moje konto jest całkowicie puste. No i szukam ciągle honorowego miejsca dla gitary. :P
Moja szkoła obchodziła 60-lecie, zorganizowali mega imprezę w szkole i w filharmonii, generalnie wszyscy zaangażowani strasznie, prawie cały tydzień nie mieliśmy dzięki temu lekcji:P No i chociaż absolwentów i całej reszty gości było dużo mniej niż nas, to ostatnie dni spedziliśmy chyba dość sympatycznie i bardzo na luzie. W trakcie całych tych obchodów miałam okazję zobaczyć słynną panią profesor od francuskiego - panią Różę, która parę lat temu uczyła tu Chylińską i siała postrach w klasach A, rzucając w uczniów butami na francuskim. Podobno w dużej mierze przyczyniła się do tego że Chylińska nie skończyła ósemki i pod m.in. jej adresem padaly takie znane słowa po angielsku :P Ale ona takze ponoć wysyłała Chylińską na festiwale piosenki francuskiej, od których zaczęło się jej śpiewanie w O.N.A.
Pani Róża ciagle jest strasznie charakterystyczna, nie ma pewnie nawet półtora metra, chodzi w butach na mega koturnach i ciagle krzyczy:P Mimo jej wielkiej popularności w szkole wcale nie żałuję, że jest już na emeryturze. Ale ciekawym doświadczeniem było zobaczyć tę najstraszniejszą z najstraszniejszych, co w dupie miała prawa uczniów :D
Pójdę pouczyć się francuskiego na poniedziałek :P
Dobranoc.
Come on baby, light my fire
Come on baby, light my fire
Try to set the night on fire