Póki co Mamy nie zabiorą do szpitala, nie wiem, czy się cieszyć czy martwić.
Ciężko mi dziś na sercu z powodu meczu, panów z pogotowia w moim domu i tej strasznej tęsknoty za. Za i kropka, bo po co podawać do wiadomości publicznej sprawy swoich bebechów? Jest Ktoś, kto wie, bo poświęcił mi dziś dużo czasu i serca, wspierając w tym strasznym czasie. Dziękuję.
W takich okolicznościach pozostaje zakręcić Lothlóki i pójść na Lothlódy z Lothlórnetką. Nie mam takiej możliwości, napiszę więc list i zasnę z nadzieją, że aż do rana prześpimy bez maminych napadów bólu.
Dobranoc, Lothlórien.