zdjęcie z drogi na woodstock, wtedy byłam szczęśliwa, a aktualny wyraz mojej twarzy jest oblany smutkiem...
wiele się zmieniło, znalazłam kogoś z kim spędzałam całe dnie na pierdołach, znalazłam osobę która mnie rozśmieszała, głupola z którym można konie kraść, a teraz go tu nie ma i nie wiem, ani on nie wie kiedy wróci...
teraz dni jakoś zlewają mi się w jedną całość, są monotonne, nie mam ochoty nawet wstawać...
dziwny stan mnie dopadł, on wiedział więcej o mnie niż jakakolwiek inna osoba, tolerował mnie i moje abstrakcje.
teraz znaczenie ma coś innego nad czym będę pracować do jego powrotu, coś nad czym będę spędzać każdą wolną chwilę, aby był idealny - dzieło mojego życia, lekko abstrakcyjne, które ma większy przekaz od czegokolwiek...
tym czasem udaję się w kolejny melancholijny tryb wizji świata w którym znajdują się mikroskopijne cząstki mej duszy...