odwiedził mnie zaki. robiliśmy pracę semestralną przez około dwie godziny. całkiem dobrze nam poszło, biorąc pod uwagę okoliczności. wreszcie mogę skonfrontować z czymś moje oczekiwania.
nadal jestem chora. czuję się coraz gorzej. prawdopodobnie jutro nie pójdę do szkoły.
wcale się nie cieszę. wolałabym nie chorować, a co za tym idzie wyjść gdzieś ze znajomymi w ten weekend, obejrzeć slumdoga, uczyć się i napisać sprawdziany w pierwszym terminie. ta choroba wybiła mnie z rytmu i sprawiła, że jestem apatyczna. przyszła w momencie, w którym najmniej potrzebowałam lenistwa, siedzenia w domu, pobłażania sobie.
widocznie tak miało być. w końcu wszystko jest nauką.
dzisiaj nie czuję smaków.
<*>.<*>