Zawsze w momentach zakańczania etapów nadchodzi czas podsumowań. Moje podsumowanie jest takie, że nie wiem. Były rzeczy dobre i niedobre, były głupie, ale ogólnie to najwięcej było nudy. Wystarczy.
Mam pierdolca na punkcie ostatnich razów, więc celebrowałam ostatnie podawanie UPC, ostatnie odbicie się na 1767 i ostatni kubek wody na C6. Będzie mi tego brakowało. Troszeczkę.
I wracam i to zaraz i to już i za 48 godzin, a nie potrafię sobie tego tak naprawdę u¶wiadomić. Bo mało kto mnie tam chce, jak się okazuje. Ale powinnam całować stopy nawet za obojętno¶ć i "ok, spoko". Ok.
Dobrze tylko, że jednego mogę być pewna.
Kupiłam miliard notatnikozeszytów i trochę zapalniczek. I sukienek.
Oprócz tego przywiozę ze sob± też niemały worek sentymentów. Ale to moje, tylko moje. Ukryte.
Pada deszcz i chyba pójdę zapalić. W tym deszczu. Żeby było kurwa dramatyczniej.