photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 WRZEŚNIA 2015

24 urodziny.

Zbliża się kolejne międzygalaktyczne święto w moim universum.

 

 

Tak, to prawda. 19 września jest najważniejszą datą w moim kalendarzu. Tydzień później wyprawiam imprezę dla znajomych. Knajpa zarezerwowana, impreza zamknięta, z catringiem, i najbliżej im odpowiadającą im miejscówką w tej okolicy.

 

Takie dni, jak ten, budzą przemyślenia.

 

Nad życiem. Nad decyzjami. Przyszłością.

 

Lu-bię być sam nie ma nic co może to zniszczyć
u-wierz mi brat, nie chce nic po koniec modlitwy
w reku arkan gotowa walka, pokolenie krwi gdy Ziemia to matka
halo ziemia pułapka, tego nie widać w gwiazdach, lotu chwile jak quantas
oszczędź to nie istotne, każdy widzie siebie, ja też widzę ten prospekt

 

"Lubię być sam" O.S.T.R.

 

 

Dojrzewanie to wątek, chyba najczęściej przewijający się na tym blogu. Nie tylko dlatego, że jest to proces dla mnie fascynujący, ale także, że im jestem starszy, tym bardziej dostrzegam, że jest to proces nieskończony.

 

 

Najbardziej pewny siebie byłem, że jestem w pełni dojrzały w wieku 15 lat. Wówczas świat wydawał się dosyć prosty. Do dojrzałości trzeba było wówczas jedynie przestrzegać prawa, myśleć za innych, mieć wyrobione zdanie w politycznych kwestiach i znać się na retoryce.

 

Im jestem starszy, tym lepiej poznaję tą ścieżkę. Nazwij ją życiem, dorastaniem, wyprawą w głąb siebie, bądź wpław w rzeczywistość. Mniej boję się schodzić z utartej ścieżki, i mimo 24 lat, dalej eksperymentuję, i wiem, że nie poznałem jeszcze całości. Nie poznam jej nigdy, te życie jest na to za krótkie.

 

Mimo to, życzę sobie na te urodziny odwagi, aby nigdy mi jej nie zabrakło, do pełnego odczuwania życia, takim jakie jest.

 

W 2015 roku, uciekając przed samym sobą i tak znalazłem czas na,

 

sen na pustej, czystej plaży, z przytuloną do mnie kobietą.

 

oglądanie szepcącego bałtyku, jego rozbijających się o burtę fal, a także znikającego z pola widzenia nadbrzeża.

 

wypełnianie nozdrzy zapachem jej odżywki, w chwilach gdy przytula się do mnie.

 

pokazaniu samemu sobie, że współczesny świat nie ma wobec mnie żadnych fizycznych granic, których przekroczenie byłoby nierealne dla mnie. Część może być trudna, ale żadna z nich, nie nierealna.

 

zakup namiotu.

 

utrate 20 kilogramów.

 

piszę jakieś pierdoły. nie ważne. zmiana konwencji.

 

 

Chodzi o to, że im jesteś starszy, tym mocniej skupiasz się na sobie. Porządkujesz otaczającą Cie rzeczywistość. Zdajesz sobie sprawę z upływającego czasu, wiesz, że nic nie jest na wieczność, czerpiesz z tego pełnymi garściami.

 

To zdumiewające, że nawet w dniach, gdy leżałem płacząc na łóżku, z głową wypelnioną tesknotą, rozwijałem się. Parłem do przodu. Zdawałem sobie sprawę, że mam za mało siły, aby układać świat zewnętrzny, toczyć z nim walkę, jak równy z równy, pchać się i wygrywać łokciami, dlatego też zmieżyłem sie z wrogiem wewnątrz siebie. Kimś, kogo zaniedbywałem latami.

Jasne, łatwo mi to powiedzieć. Gdy od dwóch lat, może półtorej nie mam juz problemów z forsą, mam czas na potrzeby "wyższe". Mam. Jest tak. Ale do wszystkiego doszedłem sam. Nic, żaden element mojego sukcesu, nie jest wynikiem dziedziczenia, wżenienia się, asymilacji. Ciężka praca takie własnie przynosi efekty.

Może trochę zbudowałem w swojej głowie wyolbrzymiony obraz siebie, jako self-made man' a... ale podoba mi się on. Jest bliski prawdy.

 

A jeśli masz taką okazję, to dbaj o swoje "potrzeby wyższe". Gdyż nikt tego za Ciebie nie zrobi.

 

Największy sukces mijającego roku w moim życiu? Relacje z rodziną. Nigdy wcześniej, a już na pewno nie w dorosłym życiu, nie były one tak silne. To dość zaskakujące, gdy prześledzi się moje losy w roku 2014/ 2015, bo nic na to nie wskazywało. Jeśli, spytałby sie ktoś mnie w listopadzie tamtego roku, jak będzie wyglądać rzeczywistość mojego świata we wrześniu 2015 roku, odpowiedziałbym, że pewnie będę w środku największego konfliktu rodzinnego, jaki byłby moim udziałem, mieszkający gdzieś na załężu, z narzeczoną, bądź już żoną, walczący samotnie z całym światem. Ba. Wówczas ta wizja mimo wszystko, bardzo mi sie podobała.

 

Miałem siebie za Atlasa, brata Prometeusza. Niezniszczalną maszynę, potrafiącą utrzymać na swoich barkach cały świat.

 

W zasadzie, to dalej tak myślę. Tylko wówczas, uważałem, że zrobię to jako samotnik, wspierający sobą cały świat. Coś jak nie tylko heros Atlas, ale także gwiazda, z fizycznego punktu widzenia, promieniujaca na całą okolice pozytywną energią.

 

Cieszę się, że ten mit się załamał.

 

Dziś, funkcjonuję w zdrowych relacjach.

 

Sam ze sobą.

 

Sam, z rodziną.

 

Sam, ze znajomymi i przyjaciółmi. Stąd też, tak ważna jest dla mnie ta impreza. To takie swoiste: "Dziękuję", wysłane z mojej strony, do tych, na których permanentnie i zawsze mogłem liczyć.

 

To niesamowite szczęście, że jestem otoczony przez takich, a nie innych ludzi. Moge przy nich plakać, wygłupiać się, skakać, i milczeć.

 

Zamknąć się w hamaku, bądź napaść z butelką wódki.

 

I to chyba jest najpiękniejsze.

 

Raz na jakiś czas jestem pytany o związek. Sam siebie pytam, dlaczego teraz, dziś nie mam nikogo przy swoim boku.

 

Przecież, przez prawie całe życie, ktoś zawsze mi towarzyszył. Wskazywał drogę i tworzył wspólnie rzeczywistość.

 

I...

 

jakoś tak dochodzi do mnie, że nauczyłem się być sam.

Przeżywać swoje porażki, jak i wygrane, sam ze sobą.

 

Mam nadzieję, że teraz będę tworzyć mniej toksyczne dla siebie i innych relacje. Bo umiem być sam.

 

tak naprawdę, na najbliższej relacji, jaka powstanie w moim życiu, będę się uczył od nowa, jak to jest "być z kimś", "tworzyć wspólnie swój własny świat". Na tej płaszczyźnie pozmieniało się u mnie najwięcej.

 

 

I chyba nie jestem jeszcze gotów na taką naukę.

 

Nie spotkałem także, do tej pory nikogo, kto byłby wart, poświęcenia własnej wolności, chwil wypełnionych samotnością i śmiechem przyjaciół. Wiem jaka jest cena związku. Kiedyś była ona dużo niższa. Mój czas był "tańszy", mniej dla mnie cenny, stąd mogłem go marnować na relacje, które czesto na niego nie zasługiwały. Dziś, znam jego cenę. Jest wysoka. Dlatego też, jeśli nie jesteś w stanie zaoferować, czegoś równie cennego, przepraszam, nie mam zamiaru przepłacać.

 

Dość już w tym życiu zmarnowałem tej waluty. A dziś, zbyt przyjemnie jest pływać w swoim świecie, pełnym niezależności, błędów i sukcesów.