Z tego miejsca serdecznie dziękuję wszystkim którzy tyle mi obiecywali a którzy na 1,5 tyg przed koncertem mnie wystawili... kolejna sytuacja która uświadomiła mi że ludzie potrafią obiecywać złote góry, dawać słowo, snuć zajebiste plany a potem olać i mieć wyjebane... tyle że to działa w dwie strony... Ja też wystawię... odczekam i kopnę w dupę kiedy ktoś będzie mnie potrzebował...
...plan na dzień dzisiejszy jest taki... przyjeżdżam sama do Warszawy- to akurat nie nowość i żaden problem... potem udaje się do hostelu i ogarniam dupę.... to też nie problem... problemem jest to że z centrum Warszawy sama będę musiała udać się na Bemowo.... już pomijam fakt że mogę się zgubić choć mam nadzieję że nie będzie tak źle... a największym problemem jest to że gęby nie będę miała do kogo otworzyć i będę sama jak palec... bo moi serdeczni znajomi nagle pozmienili plany nie racząc wspomnieć mi o tym... na samą myśl rzygać mi się chce... chyba najbardziej przytłaczająca jest myśl o byciu samym w obcym miejscu... bo gdyby owy koncert odbywał się w Gdańsku miałabym serdecznie na wszystko wyjebane i żadne rzeczy o których wcześniej wspomniałam nie miałyby dla mnie znaczenia
Pocieszająca jest myśl że zobaczę na żywo Marsów... to jedyna rzecz która mnie cieszy...
Ludzie to nic nie warte gówna... a na samą myśl o moich tzw. znajomych mam ochotę iść się wysrać...