Poszłabym miastem na zwyczajny spacer i patrzyła jak kończy się zima. Miałbyś rację, że w płaszczach nie ma już szlugów, to meeting za sklepem. Planty są takie inne od parków, co przed przeprowadzką poszłam. Drobne na dłoniach i Lucky od pani zza lady. Chwila bez pretensji, choć tyle tajemnic, których nie udało się skryć. Albo tym razem mam ich kilka ja, albo ponownie, to Ty.. Walentynkowe wyzwania w środowe popołudnia, pekaesowe wojaże, telefoniczne rozgłosy i Przyjazna na Wyżynach. Zielone butelki z kartonową dostawą prosto pod drzwi. Hojne napiwki i imprezy jakby bez końca, dziewięciogodzinne nadrabianie starych, dobrych czasów i pomylone osobistości. Wszystko czego chcesz może być na końcu osiedla, wszystko czego potrzebujesz to te kilkanaście osób. A wszystko co musisz zrobić, to obrócić się na pięcie i otworzyć oczy, na świat.