niestety, byłam zmuszona dodać nowy wpis. no nieważne. po raz pierwszy zostało mi tak mało miejsca w notce. jestem z siebie dumna. nieważne.
UUUKEEEŚ!!!
przeczytaj to.
oto fragment z mojej kochanej ksiązki. którą kocham, haha. co prawda kocham ją tylko do pewnego momentu, ale co tam.
własne przypisy są zaznaczone gwiazdkami [*], a przypisy są tam najniżej, niżej, nizej... mam nadzieję, że owe długaśne rzędy gwiazdek nie będą przeszkadzały w czytaniu. mi przeszkadzają.
18 stycznia 1949 r.
Hindus** najpierw ogłosił klasie, że chciałby zostać dyktatorem świata***, a później rzucił od niechcenia:
- Kto zje pudełko kremu nivea?
- A wyrżnijcie go w łeb tym pudełkiem - zaproponowałam, widząc żywe zainteresowanie wśród chłopców. W innych okolicznosciach chętnie poczęstowałabym się tym specjałem, ale nie cierpię, kiedy Hindus zabawia się kosztem głupszych od siebie.
- W partyzantce różne rzeczy się jadało - nie omieszkał zauważyć Hindus.
Zdjęłam z nogi papuć**** i podałam mu.
- To już pantofel ci pewnie nie zaszkodzi?
Autorytet Hindusa zawisł na białej nitce babiego lata*****. Przeszył mnie smolistymii oczami, błysnął białkami i...wziął kapeć. Ale tu Kosiński******, potencjalny kandydat na ludożercę, machnął w moim kierunku ręku z lekceważeniem i powiedział dumnie:
- Wszyscy jesteśmy mężczyznami*******. Dawaj, Hindus, pudełko.
Zjedli. Dwóch zwymiotowało natychmiast po libacji, jeden się rozchorował. Dokazali bohaterskiego czynu, nie ma co. Musze rozmówić się z tym durniem. Zrobić z kogoś balona to satysfakcja, ale jeżeli ten ktos jest mniej więcej na naszym poziomie.
[...]
28 stycznia 1949 r.
- Mamo, wzywają cię do szkoły - nadałam podczas obiadu komunikat, który w naszym domu******** nie brzmi zbyt rewelacyjnie.
- Co zrobiłaś?
- Nic. Byłam tylko nieodpowiednio ubrana.
- Lilka, daj mi spokój, jak się wpędziłaś w aferę, to nadstawiaj sama głowy, dobrze? I na czym polegał ten nieodpowiedni strój?
- Jeśli nie idziesz, to nieważne. Poradzę sobie.
Na pewno uda mi się wytłumaczyć Brukwi*********, że nie mogłam inaczej postąpić, że naprawdę musiałam przyjść do szkoły w piżamie.
Stasio Okoń, ten który sie rozchorował po kremie nivea, zjawił się blady.
- Hindus, jesteś stary, ale głupi - powiedziałam.
- Coś cię opuszcza fantazja - Hindus na to.
- Mnie opuszcza?! To się dowiedz, że ja mogłabym przyjść do szkoły nawet w piżamie.
Akurat to przyszło mi na myśl. A cała klasa na ,mnie napadła:
- Gadać to łatwo, trudniej zrobić.
- No to zobaczycie - rzekłam.
Zobaczyli. Nie tylko oni. Wstałam rano i do stroju dorzuciłam wyłącznie wełniane skarpetki. Podwinęłam nogawki, narzuciłam płaszcz i wkroczyłam do szkoły. Niech sobie nie myślą. Płaszcz zostawiłam w szatki, nogawki, odwinęłam. Przemaszerowałam we flanelowej piżamie w różowe kropki i rannych pantoflach przez dwa piętra i korytarze. Cała buda zataczała się ze śmiechu. Potem zamknełam się w ubikacji i poczekałam na dzwonek. Kiedy profesorowie porozchodzili się do klas, odczekałam jeszcze moment, później dumnie weszłam na lekcję Brukwi. Sprawdzała listę i wyczytywała moje nazwisko. Dla większego efektu na tę chwile właśnie czatowałam pod drzwiami.
- Sagowska.
- Obecna - powiedziałam spokojnie, zamykając za sobą drzwi.
Klasa ryczała. Brukiew, jak w pierwszej chwili zastygła w osłupieniu, tak nagle zerwała sie z wrzaskiem:
- Marsz do domu! Nie pokazuj mi się bez matki.
Cóż było robić, poszłam do domu. Ale niech wiedzą, że słowo to słowo.
*tutaj demonstrowałam jak wygląda gwiazdka, o której mowa
**nie omieszkam zauważyć, że kocham tę postać. kocham ją za wszystko co zrobiła i czego nie zrobiła, może z wyjątkiem jednej rzeczy, ale to już nieważne. i tak kocham tę postać
***normalnie jak zosia, nie? no i jak hitler
****zauważcie, jak wiele jest w tekście okresleń na ten sam przedmiot...(?)
*****taka cienka pajęcza niić to jest, jakby ktoś nie wiedział.
******zważcie na to nazwisko. ukeś, co ty na to?
*******cóż, niezupełnie. jestem zmuszona się nie zgodzić.
********a w czyim brzmi rewelacyjnie, mmm?
*********w książce nauczyciel wychowawca, konkretniej jego przezwisko :). brukiew to jakaś roślina pastewna, nie wiem co prawda jak wygląda, ale od czego jest internet.