Czuję, że coś mnie powoli rozbiera... Katar, kaszel, ból głowy, ból gardła itp.
Muszę nauczyć się jeszcze na angielski - bąbelki, czasowniki nieregularne,
czytanie i inne duperele... Ale to mnie czeka na szczęście dopiero o 17;15 :_)
Teraz codziennie, każdego wieczoru wypijam szklankę soku z cytryny i
pomarańczy z odrobiną miodu. Kwas mi wykrzywia twarz, ale nadal trwardo piję.
Najchętniej to chyba bym wzięła kąpiel i weszła do łóżka, no ale jeśli teraz się
roześpię to raczej nie mam po co nawet wybierać się na ten angielski. Źle, źle, źle...
Na jutro trzeba nauczyć się z religii, zrobić komiks z polskiego (polako lolo :p)
i chyba to wszystko. Będzie spokojny wieczór. Jutro nie idę na plastykę, yeah yeah!