Kolejną noc z rzędu mam problemy ze snem, zamykam oczy, leżę i po zaledwie kilku minutach otwieram je ponownie, mówiąc sam do siebie " kurwa, po chuj mi to wszystko".
Natłok myśli kłębi się w mojej głowie, 5 noc gdy próbuje jak grzeczny chłopiec położyć się przed 24, jednak coś nie daje mi spokoju i nie pozwala usnąć.
Psikus... chciałoby się rzec, problem w tym że chcę dążyć do spełnienia marzeń jednak boję się niepowodzenia, rozczarowania, braku wsparcia na drugim końcu świata.
Błąd ? ! Sam nie wiem, chcę tylko być szczęśliwym, sobą, nie chcąc narzucać się innym.
Ostatki spędzone w domu, nie miałem ochoty nigdzie wychodzić, nigdzie się bawić i nawet tak wspaniałomyślny "alkohol" nie wniósłby zadnego pocieszenia w monotonii codziennoci.
kończę bo idę rozmawiać z sufitem.
do następnej.