Zabiłam miłość.. utraciłam to co najważniejsze.. tak więc - nie mam nic do stracenia.
Dobrze, że jesteście - wy którzy pomagacie mi znów upaść .
Powiedz mi,
czemu tak jest,
że dziś mamy
dłoń w czyjejś dłoni,
a jutro możemy być sami,
tak sami, że aż zaboli?...
I nagle
wszystko pęka,
i prosto w twarz
Ci się śmieje
ten, na kim
miałeś polegać,
bo mówił, że jest przyjacielem...
Powtarzał,
że będzie obok,
że wskaże
właściwą drogę,
a widząc,
że się potykasz
próbuje podstawić Ci nogę...
Powiedz mi,
co mam zrobić
z wiarą i zaufaniem?...
On mówił,
że będzie przy mnie,
że nie zostawi mnie samej...
Powiedz mi,
gdzie mogę uciec?...
Może zdołam
tam dostrzec
ludzi, którzy
będą ze mną
nie tylko kiedy jest dobrze...
Zaczekaj! Chcę popłakać trochę przy tobie...
Pamiętasz? Jak kiedyś przyrzekliśmy sobie...
Że będziemy się kochać do końca życia swego
Że nie zostawię ciebie samego
Pamiętasz, jak płakałam przy piersi twojej?
Jak pragnąłeś miłości mojej?
Jak byłam tylko ja - jedyna
Jak mówiłeś do mnie "moja dziewczyna"
Jak uśmiechałeś się, całując
Jak obejmowałeś mnie, gdy stałam przy lustrze usta malując...
Proszę zabij mnie, nie wytrzymam tego dłużej!
Proszę, powiedz "to koniec" mojej naturze!
Wbij mi, nóż ten, chcę umrzeć przy tobie
Chcę na ciebie patrzeć, gdy będę umierać, bo nadal cię kocham
Ale zabij mnie...
Ale nagle odwracasz się w stronę drzwi - wychodzisz
Kochanie i tak cię kocham.
Kocham już na zawsze...
Nienawidzę mojego Anioła Stróża za to, że nawet nocą nosi różowe okulary . . . I ślepo wierzy, że nadzieja nie umiera, a jego białe pióra są lepsze niż każdy plaster na moja duszę . . . Że srebrną igłą marzeń zszywa moje serce, gdy się złamie . . . Że wyciąga mnie siłą z każdej kałuży . . . Nienawidzę mojego Anioła Stróża . . . On głupi wierzy, że wszystko się zmieni, że ogień może zapłonąć na nowo i że patrzy na świat oczami idioty . . . I kocha ludzi. . . ciągle im wybacza, że ciągle wierzy, że życie jest dobre i że chcąc nie chcąc jestem taka do niego podobna . . .