Jadąc autobusem, kulturalnie ustępuje miejsce stuletniemu staruszkowi. I nachodzi mnie myśl: czemu tak właściwie należy ustępować miejsca osobom w podeszłym wieku? Kobiecie w ciąży trzeba, bo z takim obciążeniem napewno ciężko jej w ogóle ustać, a co dopiero podjąć wyzwanie utrzymania się w pozycji pionowej podczas wszystkich manewrów jakie autobus wykonuje, szczególnie gdy ma się do czynienia z bardzo niedelikatnym kierowcom. Ale staruszkom? Nie każdy starzec jest przecie ciężko chory. Np. ten któremu ustąpiłam miejsca, wyglądał całkiem zdrowo, no ale jednak tak się utarło, i podczas walki o miejsce siedzące w jakimkolwiek publicznym środku transportu, w starciu z emerytami i rencistami młodzież nie ma żadnych szans.
Jest to jednak obustronna korzyć, bo chyba każdy zna to uczucie dumy, które ogarnia człowieka, gdy wykona czynność podnoszenia tyłka z fotela, na widok bardziej na to miejsce osoby zasługującej.
Jednakże właśnie zaczęłam się zastanawiać, jak właściwie czuje się taki starzec? Słaby jest? Coś go boli? Wszystko go boli?
Czy starość jest uczuciem podobnym do tego, jakie mam, kiedy pójde do szkoły na 7 lekcji mając ciężkiego kaca, marne 2 godziny snu za sobą i 3 kartkówki w najbliższej perspektywie? A może chodzi o głęboko
zakorzeniony w społecznej świadomości szacunek dla osób starszych? Coś w stylu wstawania z krzesełka, gdy dyrektor wchodzi do klasy?*
*nie dotyczy mnie, i dyrektorki mojej szkoły.