photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 LUTEGO 2013

Sposób na sukces

- Kilka razy. Co robiłeś przed ostatnie dla lata? Wcale cię nie widywałam.

- Większość czasu włóczyłem się z chłopakami po Polsce, szukaliśmy natchnienia i ludzi, którzy nagraliby z nami jakieś kawałki. Dwa tygodnie temu dostałem zaproszenie na ten koncert, ktoś o mnie usłyszał, chciał pomóc, więc wróciliśmy, może teraz to wszystko nabierze jakiegoś tempa. Wiesz, pasja pasją, ale hajs też by się przydał -  roześmiał się przy ostatnich słowach, chciałam mu pomóc, być może zdołałabym coś zrobić. Czas z nim mijał za szybko, nim się obejrzałam dochodziła pierwsza. 

                Obudziły mnie promienie letniego słońca wpadające przez okno, ktoś musiał odsłonić rolety, byłam pewna, że zasłaniałam je jak tylko przyszłam. Z cichym jękiem przewróciłam się na drugi bok naciągając na głowę kołdrę. Uwielbiałam soboty, jedyny dzień w tygodniu, którym można było odpocząć, oderwać się od codzienności, zrobić wszystko to na co ma się ochotę. Po pokoju rozległ się dźwięk mojego telefonu, zdezorientowana, machinalnie spojrzałam na zegar wiszący nad drzwiami, wskazywał za piętnaście ósmą, przeniosłam wzrok na ekran dotykowego telefonu i przesunęłam po nim palcem w celu odblokowania. Nadawca nieznany. Spotkajmy się za godzinę przed szkołą. Bartek  Nie ukrywałam zdziwienia treścią wiadomości, przeczytałam ją kilka razy by upewnić się, że to mi się nie przyśniło. Szybko zbiegłam po schodach do kuchni, niczym dziwnym był widok mamy siedzącej przy stole, jak codziennie o tej porze popijała czarną kawę czytając gazetę, zerknęła na mnie znad zapisanych kartek kolorowego brukowca, z którego okładki dowiedziałam się jakaś celebrytka rozstała się ze swoim kolejnym mężem, to takie smutne.

- Gdzie wczoraj byłaś tyle czasu ? - spytała podnosząc do ust szklankę parującej, świeżo zmielonej kawy, której zapach szybko rozniósł się po całym mieszkaniu.

- Na koncercie, przecież mówiłam, że wrócę późno - tłumaczyłam wkładając dwie kromki chleba tostowego do tostera.

- Marta wróciła przed dziewiątą, a przecież była na tym samym koncercie.

Usiadłam na blacie, słuchając słów mamy wpatrywałam się w urządzenie jakby to miało przyspieszyć przygotowanie grzanek.

- Rozmawiałam jeszcze ze znajomymi, zostaliśmy dłużej.

W końcu wyskoczyły z tostera, posmarowałam je szybko nutellą, nalewając do szklanki mleka zaczęłam chrupać gorące tosty.

- Pod dom odprowadził cię jakiś chłopak, ojciec cię widział i nie był zadowolony, okłamujesz nas . Denerwował mnie ten jej spokój, czasem wolałabym żeby krzyknęła, okazała jakieś emocje, ale ona zawsze mówiła tym samym tonem, jej twarz była bez wyrazu.

Pyszne śniadanie nagle straciło cały smak. Zsunęłam się z blatu i podeszłam do drzwi.

- Nikogo nie okłamuje - szepnęłam pod nosem, nie miała podstaw by tak mnie osądzać.

 

[Bartek]

                Śliczne, zielone oczy, w którym odbijał się blask księżyca, usta przeciągnięte błyszczykiem, ten słodki uśmiech, ciemne,  kręcone włosy, mały nosek i delikatne różowe policzki, była piękna.

Leżałem na łóżku przypominając sobie wczorajszy wieczór, nie chodziło o koncert, który z resztą wyszedł lepiej niż mogłem się spodziewać, ręka bolała mnie od wypisywania autografów, kilka razy pytali mnie kiedy płyta, trzeba będzie o niej pomyśleć, myślałem o Alicji, była inna niż wszystkie dziewczyny, które poznawałem do tej pory. Przeciągnąłem się, a gdy przymknąłem oczy znów zobaczyłem jej twarz, po omacku znalazłem pilota by włączyć telewizor, eska, w duchu modliłem się by po raz kolejny nie usłyszeć tekstu Let me kiss you, pokręciłem głową by pozbyć się z niej widoku pięciu frajerów, którym wydaje się, ze umieją śpiewać. Poszczęściło mi się, nuta DGE. Może stary telewizor Sony nie mógł dać z siebie wiele, gdy głośność podkręciło się na max, ale wystarczyło to by  przyciągnąć do pokoju ojca. Wpadł, a drzwi, które zapomniał przytrzymać uderzyły z dużą siłą o ścianę. Ubrudzony tłuszczem podkoszulek, stare, przetarte dresy, kilkudniowy zarost, butelka piwa w ręku, codziennie to samo.

- Mógłbyś dać ludziom spać, jest sobota - wybełkotał wlewając w siebie kolejne łyki piwa.

- Przecież już nie śpisz, masz lepsze zajęcia - odparłem składając pościel, wolałem zmarnować kilka minut na posprzątanie pokoju niż kilka godzin na słuchanie o tym jaki leniwy zrobiłem się od czasu śmierci mamy i o tym, że to przeze mnie zmarła.

- Powinieneś cieszyć się, że pozwalam ci tu mieszkać, a nie jeszcze pyskować, mogłem wyrzucić się stąd zaraz po śmierci Anki -  odwarknął wychodząc, usiadł w kuchni i odpalił papierosa, kolejny śmiertelny nałóg. Gdyby mnie tu nie było zapiłby się na śmierć, może tak byłoby lepiej, każdy miałby już spokój.

- Nie dziwie się, że matka tak szybko odeszła, miała już ciebie dość -  krzyknąłem za nim, ciągłe awantury, jego późne powroty, panienki sprowadzane do domu gdy tylko wychodziła do pracy, gorzej nie mogła trafić. Brakowało mi jej, ale wiedziałem, że teraz jest jej lepiej. Ojciec szybko znalazł się przy mnie i wymierzył jedno celne uderzenie prosto w twarz. Spuściłem wzrok i zacisnąłem ręce w pięści, wszystko byleby tylko mu nie oddać.

- Wcześniej wyżywałeś się na niej, teraz chcesz na mnie ?  - roześmiałem się patrząc mu prosto w oczy, dobrze znałem to spojrzenie, zawsze patrzył tak na mamę gdy mówiła coś czego nie chciał słyszeć jesteś żałosny, zrób coś ze swoim życiem, przecież jeszcze się nie skończyło.

Wychodząc złapałem bluzę, która leżała na krześle. Szedłem przed siebie z rękami w kieszeni, sobotni poranek a mimo to mijało mnie wielu ludzi, pędzili nie patrząc na to co ich otacza, dom, praca, dom i tak w kółko, przecież liczą się tylko pieniądze. Alicja pewnie jeszcze śpi, ale przecież nie zaszkodzi do niej napisać, była jedyną osobą, którą miałem ochotę dziś spotkać. Powoli szedłem w stronę Żeromskiego, nie było mnie tu od dwóch lat. Ostatni raz w dzień zakończenia roku stałem pod szkołą z połową klasy, wszyscy opowiadali jakie mają plany na najbliższe lata, studia medyczne, prawo, wtedy to wydawało się śmieszne, oni wiedzieli co robić ze swoim życiem mimo, że ich marzenia zdawały się trudne do zrealizowania, ja nie miałem na sobie żadnego pomysłu, tydzień później pochowałem matkę, jedyną bliską mi osobę, która wierzyła, że coś osiągnę.