[Bartek]
Skwer Kościuszki, Gdynia Śródmieście, tyle dni przesiedziałem tu na murkach, czy na fontannie z kumplami, uciekając z lekcji, właśnie tu powstawały pierwsze teksty, choć dziś są do korekty, czas tej zajawki był najlepszy. Dziś to miejsce wyglądało inaczej, wystawiona scena, pełno świateł, a co najbardziej mnie przerażało, ludzie kilkadziesiąt par oczu wpatrzonych w każdego wykonawcę stojącego na scenie. Dzisiaj wszystko miało się zmienić, pierwszy koncert, w końcu miałem wyjść do ludzi z tym co jest dla mnie najważniejsze już od kilku lat. Od czego się zaczęło ? Początek liceum, właśnie wtedy dorosłem do rapu, zacząłem go rozumieć, a później sam pisać. Pierwsze hip hopowe koncerty, na które chodziłem z kolegami, spotkania z idolami, pierwsze płyty kupione za hajs zarobiony podczas wakacji. Do tej pory pamiętam jak w pierwszej klasie razem z chłopakami zwinęliśmy się z domu tylko po to żeby pojechać na koncert Fokusa i te zdenerwowanie, które towarzyszyło nam chwilę przed rozmową z nim, właściwie to on obudził w nas chęć tworzenia własnego rapu. Jeśli mamy coś do powiedzenia światu to czemu nie zrobić tego przy pomocy muzyki.
Któregoś dnia dostałem mejla, z zaproszeniem na dzisiejszy koncert, nie wierzyłem, że w końcu ktoś chce dać mi szanse, długo zastanawiałem się czy jestem na to gotowy.
Siedziałem w namiocie przypominając sobie po raz ostatni teksty, wszystko mieszało mi się w głowie. Zdecydowałem się wystąpić, ale z każdą chwilą coraz bardziej żałowałem tej decyzji.
- Martin - krzyknął Kuba wchodząc do namiotu mógłbyś się w końcu ogarnąć, przecież dasz rade.
Znał mnie, nie musiałem nawet nic mówić, w końcu czemu się dziwić, trzymaliśmy się ze sobą od piaskownicy.
- Widziałeś Szota ? Zwinął się gdzieś z moją czapką - roześmiałem się starając się ukryć zdenerwowanie. W tym samym momencie Szot dołączył do nas, jednak nie sam, towarzyszyła mu jakaś panienka.
- Martin, ta pani chciała cię poznać - wytłumaczył popychając w moją stronę lekko speszoną dziewczynę nie chciała słuchać gdy próbowałem jej wytłumaczyć, że jestem lepszy niż ty.
Dodał a na jego twarzy pojawił się grymas, jednak nie zagościł tam na długo.
- Z naszej trójki to właśnie jemu udało się wybić, dlatego nigdy nie będziesz lepszy od niego.
Kuba podszedł do Szota i poklepał go po ramieniu, chłopak westchnąwszy zrzucił rękę Boxa z siebie i wywrócił oczami
- Po prostu ma farta - skwitował rzucając w moją stronę czapkę, której szukałem.
- Nie farta tylko talent, nikt nie poleciał na jego śliczne oczka, jego rap po prostu się podoba, ciesz się, że możesz mu pomagać.
Kuba przez cały czas we mnie wierzył, i chociaż pierwotnie mieliśmy być zespołem żaden z nich nie miał mi za złe tego, że to ja wyjdę dziś na scenę i tak wszędzie ciągałem ich ze sobą, przecież jesteśmy paczką. Wychodząc z namiotu założyłem fullcap, którego daszek już po chwili został trącony przez Boxa.
- Powodzenia - powiedzieli niemalże równocześnie wypychając mnie na scenę. Stanąłem na środku rozglądając się dookoła, wszędzie pełno ludzi, podjaranych małolat wykrzykujących moją ksywkę, czasem zastanawiało mnie to skąd właściwie się o mnie dowiedziały.
- Nie, nie dam rady - powiedziałem wycofując się z podestu. Kuba i Szymon weszli na scenę śmiejąc się
- Dziewczyny, Martin się speszył, wesprzecie go trochę ?
Nie musiałem długo czekać na odzew z ich strony.
- Szkoda byłoby je zawieść, nie sądzisz ? - spytał Box zerkając na mnie znacząco. Miał racje.
- Pierwszy koncert, w dodatku w moim mieście, dobrze was widzieć zaśmiałem się do publiczności To co, zaczynamy ? Pytanie to z pewnością było retoryczne. Dałem chłopakom znak, z głośników wydobyły się pierwsze beaty.
- Siedząc w czterech ścianach często napadają mnie myśli czy ludzie, którym ufam są mi naprawdę bliscy... - już po kilku słowach zdenerwowanie zniknęło.
[Alicja]
- Siedząc w czterech ścianach często napadają mnie myśli czy ludzie, którym ufam są mi naprawdę bliscy nuciłam pod nosem przeszukując szafę, z każdej pułki wysypywały się ubrania, a ja przecież i tak nie miałam co na siebie włożyć. Po dłuższym czasie zdecydowałam się na jeansowe spodenki, czarną koszulkę i bluzę z kapturem, wolałam wziąć ją ze sobą w razie gdyby koncert się przeciągnął, wieczory bywały chłodne. Nie wierzyłam, że za kilkanaście minut zobaczę Martina. Ostatni raz widziałam go dwa lata temu w szkole, nie spodziewałam się, że kiedyś osiągnie coś dzięki tekstom pisanym na parapecie dziewiątego liceum. Nie miałam okazji go poznać, co taki chłopak jak on miałby zobaczyć w zwykłej nastolatce, wtedy byłam nic nie znaczącą gówniarą, a teraz ? Teraz jestem jego fanką. Bartek był słodki, brązowe włosy, niebieskie oczy, uroczy uśmiech i ten delikatnie zachrypnięty głos. Takiego go zapamiętałam. Trudno było się w nim nie zakochać, miał wiele dziewczyn, jeszcze więcej za nim latało, ale z żadną nie wiązał się na dłużej, cały czas cicho wierzyłam, że i mi choć na chwilę uda się mieć go dla siebie.