photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Życie za życie
Dodane 28 STYCZNIA 2013
54
Dodano: 28 STYCZNIA 2013

Życie za życie

***

Ciemny las, szłam przez niego spokojnie, przecież doskonale go znałam. Wsłuchując się w cichy, przyjemny szum drzew i szelest liści pod nogami podążałam wąską ścieżkę prowadzącą do mojego domu. Przymknąwszy oczy zaciągnęłam się świeżym zapachem leśnych drzew, gdy je otworzyłam wszystko wyglądało zupełnie inaczej, ściemniło się, drzewa rosły dużo ciaśniej niż wcześniej, przyjemny szum zastąpiły głośne gwizdy i pohukiwanie sów, które siedziały na gałęziach wzdłuż całej drogi. Nie rezygnowałam, szłam dalej.  Moje serce zaczynało bić coraz szybciej, po chwili uderzało z taką siłą jakby zaraz miało złamać żebra i wyskoczyć z klatki piersiowej. Droga znikała gdzieś w ciemnościach lasu to mnie nie zniechęciło, znałam ją na pamięć. Wchodząc w ciemność nie czułam już gruntu pod nogami, raczej wiatr we włosach i chłód opływający moją twarz i ciało, spadałam, a przed oczami przelatywały mi wszystkie ważne chwile mojego życia, czułam, że zaraz uderzę o ziemię i& kopniaki malucha obudziły mnie, jak zwykle w tym samym momencie, przytuliłam się do ramienia Maxa i pocałowałam go w policzek.

- Co się stało słoneczko?  spytał zaspanym głosem przeciągając się. Westchnęłam tylko cicho, po co  miałabym wspominać mu o tym śnie, tylko zacząłby się martwić. Odwróciłam się na plecy, przez chwilę przyglądałam się mojemu brzuchowi, który z dnia na dzień stawał się coraz większy, chłopak położył na nim rękę i uśmiechnął się szeroko, najwidoczniej również poczuł jak maleństwo się porusza. Przez cały czas cieszył się tak jakby malec rozwijający się we mnie naprawdę był jego dzieckiem, byłam z tego bardzo zadowolona. Również przyłożyłam rękę do brzucha, a Max splótł nasze palce.

- Nie wymyśliliśmy jeszcze imienia  stwierdził z niemałym entuzjazmem  przecież zostało jeszcze półtora miesiąca, musimy być przygotowani.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na chłopaka, od początku ciąży troszczył się o mnie, było widać, że nie może się doczekać kiedy w końcu urodzę.

- Nawet nie znamy płci  zachichotałam przeczesując palcami poplątane włosy.

- Destiny  zaproponował z uśmiechem, od czasu kiedy zamieszkaliśmy razem u moich rodziców prawie w ogóle nie znikał z jego twarzy.

- Skąd wiesz, że będzie dziewczynka ?

- Mam takie przeczucie  roześmiał się po czym jednym zwinnym ruchem podniósł się z łóżka, stanął przy oknie i ponownie się przeciągnął, wszystkie jego mięście po kolei się napięły a potem spokojnie rozluźniły. Mi wstawanie z łóżka sprawiało większy problem, przewróciłam się na bok, zsunęłam na podłogę nogi i powoli się podniosłam.

- Mam wrażenie, że z dnia na dzień jest cięższy o co najmniej kilogram  jęknęłam podtrzymując ręką brzuszek.

- Kochani, zbierajcie się tata podwiezie was do szkoły  zawołała mama z kuchni, dziwił mnie fakt, że tak otwarcie przyjęli Maxa pod swój dach, nie robili większych problemów kiedy spytałam ich czy mógłby z nami zamieszkać. Chwilę później byliśmy już gotowi. Mimo wsparcia ze strony Maxa dalej niechętnie uczęszczałam do szkoły, ciągłe docinki każdego doprowadziły by do szału.  Odprowadziłam go pod salę, a sama poszłam do pani pedagog, chciała się ze mną zobaczyć. Delikatnie zapukałam w drzwi a potem weszłam.

- Czekałam na ciebie  powiedziała pani Campbell zamykając dziennik, w którym coś uzupełniała.

Usiadłam na krześle naprzeciw kobiety, przez krótką chwilę panowała cisza, rozglądałam się po gabinecie, dyplomy z jej nazwiskiem wiszące na ścianach najwidoczniej świadczyły o wysokim wykształceniu pani Campbell, zawsze zastanawiał mnie fakt dlaczego ludzi po wyższych uczelniach ciągnie do szkół, zarobki tu nie są wysokie, a użeranie się z bandą rozpieszczonych dzieciaków, które myślą, że mogą wszystko bo ich rodzice mają kasę, nie należy do najprzyjemniejszych. Na parapecie okna,  pod którym stało biurko kobiety stała biała orchidea, uwielbiałam te kwiaty, mogłam na nie patrzeć godzinami, każdy z nich wyglądał prawie tak samo, a jednak były zupełnie inne, podobnie jak z ludźmi, wszyscy wyglądamy podobnie, jednak nie ma możliwości znalezienia dwóch identycznych osób.

- Wiesz, że nasza szkoła cieszy się dużym szacunkiem, od pokoleń młodzież jest tu kształcona na prawych, odpowiedzialnych, przygotowanych do dorosłego życia ludzi.

Dobrze wiedziałam czego dotyczyć będzie rozmowa, kolejny wykład na temat tego, że jestem za młoda by być w ciąży.

- Sądzę, że każdy z uczniów tej szkoły właśnie taki jest  wtrąciłam, gdyby nie to jej monolog trwałby wiele dłużej.

- Moje zdanie na ten temat jest inne  odparła spoglądając na mój brzuch.

Dobre maniery, które wpoiła we mnie szkołą, do której chodziłam od dwóch lat zabraniał zwrócenia jej na to uwagi, przecież nie wypada, to starsza osoba.

- Podjęłam się wychowania małego człowieka, który się we mnie rozwija, chce zapewnić mu wszystko czego będzie potrzebował, troszczyć się o niego tak jak o mnie troszczyli się moi rodzice  wytłumaczyłam patrząc jej w oczy, nie było w nich nawet grama czułości czy zrozumienia, patrzała na mnie chłodno, bez wyrazu.

- Gdybyś była odpowiedzialna nie dopuściłbyś do tego by ten mały człowiek zaczął się w tobie rozwijać.

Słowa często ranią bardziej niż wszystko inne, jej wypowiedź przywołała wspomnienia tego felernego wieczoru, przymknęłam oczy i znów zobaczyłam jego twarz, zupełnie inną niż ta, którą widuje codziennie w szkole, wtedy był pewny tego co robił, chciał tego, tak jakby wcześniej to zaplanował.

Ból w okolicy serca, który pojawiał się coraz częściej teraz się nasilił, zacisnęłam ręce w pięści by choć na w ten sposób sobie ulżyć.

- Gdyby znała pani moją historię naprawdę nie pozwoliłaby sobie na wypowiedzenie tych słów, teraz przepraszam, muszę już iść.

Mój głos był opanowany i cichy chociaż od środka coś mnie rozrywało, po wyjściu z gabinetu poszłam do toalety, oparłam się o zlew, przemyłam twarz zimną wodą i zerknęłam w lustro, moja twarz dorównywała kolorem białym ścianom łazienki.