Zdjęcie z dzisiejszej małej fiesty u Enrique.
Śpiewalismy hiszpańsko-meksykańskie piosenki, jedliśmy dulce de leche, było śmiesznie.
To już 3 lata. Trzy lata niezapomnianej przygody, która kiedyś się skończy.Chociaż chcialabym zawsze chodzić na jego zajęcia.
To nie są zwykłe zajęcia.
To coś więcej.
Przychodzisz tam nie jak na lekcje, a jak na niekończącą się fieste. Jeden nauczyciel potrafi stworzyć wokół niepowtarzalny klimat, sprawić, że człowiek zapomina o męczącym dniu, o problemach, odrywa się od tego wszystkiego i potrafi śmiać się do łez.W jednym Enrique siedzi aktor, komediant, istna dusza towarzystwa. Unikalna metoda nauczania, w której nie ma typowo nudnych ksiązek z ćwiczeniami, tylko dowcipne hstoryjki, które trzeba opowiadać we wszystkich czasach :D Te 3 lata dały mi bardzo dużo. Nie tylko cudowny język hiszpański, ale także radośc z życia, cieszenie sie ulotną chwilą, przyjaciółmi, jakimi tam spotkałam, fiesty, które były istną przyjemnościa, to musiało być przeznaczenie.Nie wiem jakby potoczylo się moje zycie, gdybym nie trafila na jego kurs.Moze byloby zupelnie inne.W pewnien sposób to jakaś cząśtka mnie. To miejsce, do którego zawsze z chęcia przychodze, mimo, że to tylko jedna mała salka plus kuchnia, ktora jest miejscem spotkan towarzyskich.
Jest najlepszym nauczycielem, jakiego w życiu spotkałam.Prawdziwym nauczycielem życia. Nie tylko jednego przedmiotu :D Nauczyciel z pasją :D I nigdy go nie zapomnę :D