What doesn't kill you, only makes you stronger.
Jakoś tak zawsze się z tego tekstu śmiałem, lubiłem wesołe przeróbki ala:
What doesn't kill you, simply postpones the inevitable. *
lub
What doesn't kill you, simply makes you... stranger.** (brawa dla scenarzysty, za ten tekst, no i dla Pana Legdera za świetną rolę - R.I.P)
Jednak teraz widzę w tym trochę prawdy. Coś się zmieniło, coś się stało i, z perspektywy czasu, chyba mnie uodporniło. Ciekawe tylko, czy nie za bardzo. Na pewno, wybiegając w przyszłość, widzę siebie dźwigającego niezgorszy bagaż doświadczeń, to chyba jakiś plus. W końcu trzeba zacząć szukać tych plusów, jak już się wszystkie wady przemyślało w tą i z powrotem tyle razy. Wyciągnąć wnioski, pamiętać o nich i pchać ten spróchniały drewniany wózek mojego życia dalej.
Krótkie (naprawdę krótkie) FAQ:
1. A o co chodzi z tą gitarą?
Odp: A, bo taką chcę!
No i muzyczka musi być. Może kiedyś będę godny się z tą piosenką pokazać ;)
http://www.youtube.com/watch?v=v-QQvpI5aZs&feature=related
* - "co Cię nie zabije, po prostu odwleka to, co nieuniknione"
** - "co Cię nie zabije, sprawia, że stajesz się dziwniejszy"
PS Niedługo pierwsza moja piosenka ujrzy światło dzienne