Za szybą, w kącie oka tańczy różowa pajęczyna. Ramiona topi w kurzu uzbieranym w zakamarkach farby. Ubrana jest w rosę, która jaśnieje słońcem i oślepia twarz przędzarki. Ta cichutko potupuje czekając cierpliwie na pierwszy od kilku dni żywy obiad.
Czy możesz mi podać widelec?
Uliczny hałas dzwoni nam w uszach, rozwiewa nasze ułożone stosy tygodni i niszczy schemat zaplanowanych dni. Biegnę spóźniona na autobus potykając się co jakiś czas o własne sznurowadła. Gubię po drodze cukierki i złote guziki, które mi wszyłaś do gardła. Czy jeszcze możemy to naprawić?
Czuję pod sobą zielone lęgnące się wspomnienia i nie żałuję żałowanych chwil. Te obecne momenty toczą się jak robaki po fugach, a pedantom nie przeszkadzają ich trzeszczące kolana.
Zgubiłam klucz do drzwi i do domu wchodzę oknem. A pluszowy miś przygląda mi się z politowaniem na wargach. Jego lustrzane odbicie porusza się po trampolinie uczuć rzucając kłębkiem moich wszystkich "spraw". Najlepszą zabawą jest zabawa cudzym kosztem, więc co 5 minut spoglądam na misia badając jego reakcje na moje reakcje wywołane zbiegiem okoliczności. Co miał na myśli autor magicznych sztuczek z kapeluszem? Czy cylinder jest odporny na królicze zęby?
Chcę Ci coś dać, coś obiecać i migać się od tego latami. Ponarzekaj mi.