Może pewnego dnia postanowię wyciągnąć moją poezję z szuflady i wpłynąć nią na opływ myślowy ludzkości...Nie całej ;wybranych królików doświadczalnych. Wolontariuszy na króliki doświadczalne. Na więcej nie liczę.
Może pewnego dnia wyjadę stąd i już nikt o mnie nie usłyszy.
Może pewnego dnia zacznę czytać książkę ,która przyszpili moje dotychczasowe opinie i tak przyszpilone zostawi ,do wglądu i przeglądu.Własnego.
Może pewnego dnia przestanę składać rzeczy w tak 'dziwny sposób' w jaki to zwykle robię.
I co? "Może". Chwila zastanowienia. Dopuszczalność wykonania danej akcji.
Znoszę to słowo tak długo ,jak nie uwiesza się na moich planach ,a jest tylko szczyptą przyprawy w nic niewartych zadumaniach. Dodane z rozmysłem ,bo tak naprawdę nie mam większego wpływu na to co postanowię i zrobię w przyszłości ,skoro zdanie podejmę także w przyszłości.
Ale nie mogę znieść tego "być może" tu ,w teraźniejszości.
Tak jak tego "nigdy" oblepiającego wszystko jak guma z lizaka...Czepia się nawet przeszłości ,ma większe możliwości niż "zawsze" ;"zawsze" jest delikatniejsze ,"nigdy" - brutalne...
"Znam cię na pamięć, ty mnie pewnie też.
Nie muszę nic mówic, jak nikt rozumiesz mnie.
Za późno by kłamać i tak nie uda się.
Za dużo dziś wiemy, niewiedzieć lepiej jest.
Obok jesteś wciąż i nie ma cie.
Nie potrafisz wprost, nie kochać mnie.
Może to nie nam pisana jest,
taka miłość aż po życia kres.
Powiedz mi proszę, co myślisz chociaż raz.
Wykrzycz mi głośno, wszystko co byś chciał.
Powiedz gdzie jesteś, czy tak bedziemy trwać
osobno już dawno, choć razem cały czas."
(Zdjęcie zrobione przez mą mum - Limerick z perspektywy Pierwszego Mostu.)