Z okazji urodzin mojej koleżanki z pracy, upiekłam w ramach prezentu mój pierwszy tort.
Specjalnie podstępem zdobyłam informację jakie połączenia smaków lubi i proszę.
Wykonywałam go przez trzy dni...nie wiedziałam że tyle zejdzie..ogólnie nie jest idealny, jednak
i tak jestem z siebie mega dumna. Wiadomo mój perfekcjonizm aż płacze ale cóż praktyka, nauka, praktyka i tak dalej. Ważne by iść do przodu.
Eh teraz przechodzę lekcję pokory, trzeba było tak dwa dni temu nie fikać na siłowni to może i bym miała teraz sprawny bark i łopatkę...ja nie zrobię serii? potrzymaj mi piwo! skończyło się przyspieszonym kursem fizjoterapeutycznym i ogromnym cholernym bólem... Teraz już wiem :)
Dzban....
Jutro trening standardowo...a w pracy już się rozkręca, coraz mniej pustych dni. Sezon już idzie.
Więcej roboty mniej czasu na zbijanie bąków. Tylko niech domaga zdrowie a będzie ok.
A tymczasem lecę spać, jutro zobaczę minę koleżanki mam nadzieję że jej będzie smakowało.
W końcu nie bez przyczyny jest nasączony wiśnióweczką :D
dobranoc
julietkaa