Kolejny weekend minął...Troszke imprezowo, troszke wegetacyjnie...

Zapowiadalo sie kiepsko, jednak potem sytuacja sie zmienila.Tance wywijance jak najbardziej sie udaly, z czystym sumieniem moge powiedziec ze sie wybawilam. Jednak czegos mi brakowalo, nie bylo do konca tak jak chcialabym zeby bylo.Zrozumiec sama siebie, a co dopiero zeby ktos inny mnie zrozumial - chyba awykonalne.

Wiem,ze zawsze moze byc lepiej, ale w tym przypadku moze byc chyba tylko gorzej...Czasami mysle, ze jestem jakos wspolwinna, bo moje starania nic nie daja. Kiedy widzisz, ze pomimo tego co robisz dzieje sie jeszcze gorzej odchodza sily na cokolwiek. I kolejny raz sie czlowiek poddaje. Rece mi poprostu opadaja....To jest teraz tak, ze z jednej strony ktos dodaje otuchy bo poprostu jest, a z drugiej strony znajduja sie osoby, ktore niszcza ta konstrukcje doslownie w 5 sekund. Przykre jest to, ze musze sie temu przygladac i wszystkiego wysluchiwac. I pomimo, ze mnie to bezposrednio nie dotyczy...lecz to jest chyba gorsze.

Kolejna wspaniala niedziela ...

 dziękuję Ci z całego serca naprawdę...

bo znowu ją spierdzielileś...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

"Serce ma swój rozum, którego rozum nie rozumie"...

chyba znam skad ten syndrom...

ale naprawdę cieszę się tym co jest...