Na gruncie analizy istoty wiary, stosując mimo wszystko daleko posunięte uproszczenia co do modelu rozumowania, warto rozważyć prawdziwość hipotezy, jakoby geneza zjawiska miała dwa źródła. Z pierwszego z nich wyrasta wiara wspomagająca ograniczone możliwości percepcyjne umysłu. Jest to ten rodzaj bodźca, bez którego człowiek utknąłby w sceptycznym bezruchu, powodowanym niedoborem dostatecznie silnych podstaw, motywujących do uzasadnionego działania. Ta wiara substytuuje wątpliwości hipotezami i umożliwia podjęcie jakiejkolwiek czynności. Nie wyklucza przy tym ewentualnej weryfikacji, bądź też całkowitego odrzucenia wcześniejszych założeń, jeśli doświadczenie ich nie potwierdzi. Ta wewnętrzna skłonność 'wierzenia' jest raczej kwestią mechanizmów podświadomości i nie wiąże się z jakąkolwiek próbą świadomego upersonifikowania, jak to ma miejsce w przypadku rozważanym dalej.
Istnieje również, jak wspomniano, drugi rodzaj wiary; ta z kolei każe rozpoznawać samą siebie w randze cnoty, wyjściowe hipotezy krystalizuje do postaci dogmatów, a w stosunku do danych redukujących potrzebę istnienia tejże na rzecz uzasadnionej niepewności, wykazuje całkowitą ignorancję. Owa skrajna odmiana zjawiska jest ponurą chorobą umysłu, uśmierca bowiem jego analityczne możliwości, tak przebudowując hierarchię wartości, by na jej szczycie umieścić samą siebie. Ten stan rzeczy, alternatywny do wnikliwej refleksji, potrafi uzasadnić dowolne twierdzenie poprzez odwołanie do wiary w prawdziwość tegoż, a próby wykazania sprzeczności wywołują różnie formowaną agresję. Odczytywane są bowiem jako atak na najwyższą z cnót. Dlatego, jeśli założyć upadek zdolności analitycznych, zupełnie przestaje dziwić trwanie ludzi w błędnych, lub co najmniej wątpliwych przekonaniach, nawet w obliczu argumentów świadczących przeciwko tymże...