...ale NIE MUSISZ WIERZYĆ facetowi przebranemu za księdza... cz. 1
Wiara uwiera bezbożników w taki sam sposób, w jaki brak zrozumienia dla spraw duchowości nie w smak jest animatorom prawdy objawionej. Toczony z wielkim zapałem, niestrudzenie żywotny konflikt dotyczący, w opinii każdej ze stron, jedynej poprawnej interpretacji rzeczywistości, ma miejsce nader często i równie często rezultaty jego są tak marne, że jakościowo dadzą porównać się jedynie z wyjściową wolą osiągnięcia konsensusu. Bierze się to chyba raczej z potrzeby dominacji, niż z instynktu porozumienia; argumentacja jest zwykle emocjonalna, ledwo zahaczająca o możliwości percepcyjne obu stron. Szczególnie dotkliwy dla sprawy jest jednak, ponad wszystko, deficyt zrozumienia dla nie tyle samych poglądów, ale powodów osobistych, bądź mechanizmów społecznych, prowadzących do powstania tychże.
Emocjonalne potrzeby wyznaniowe wierzących biorą się prawdopodobnie z niewyszukanych oczekiwań względem konstrukcji otaczającego świata, co nie powinno budzić w nikim nadmiernego zdziwienia. Jakościowo ekwiwalentny punkt wyjścia postawy intelektualnej jest właściwy bez wyjątku szczególnie ludziom młodym, u których proces refleksji nad życiem nie objął jeszcze paradoksów, stawiających znak zapytania nad zdogmatyzowanym porządkiem. Młodość owa jest dla niektórych czytelników atrybutem aktualnym, a dla innych ma wartość jedynie historyczną. Niemniej jednak znana jest wszystkim z autopsji, stąd zrozumienie dla jej charakteru jest rzeczą niewymagającą specjalnego wysiłku i, jak się wydaje, nie powinno rodzić większych wątpliwości. Dyskusje na temat teistycznego odbierania rzeczywistości ujawniają, co jak sądzę nikogo nie zaskoczy, fundament i element sprawczy religijnej wiary, mianowicie sens. Punktem wyjścia zdaje się być przekonanie o stosowalności idei 'sensu' w każdym kontekście. W prostej linii wiąże się to z aksjomatycznym stosunkiem do modelu przyczynowo-skutkowego, w którym sens staje się niejako naturalnym jego produktem, a wiara realizuje przekonanie co do istnienia pierwotnej przyczyny. Te wartości stanowią kamień węgielny systemów, w których pojawia się sprawczy bóg, konieczny do powiązania tych dwóch kluczowych koncepcji. Zanim poddam w wątpliwość ogólną sensowność wszechrzeczy, chciałbym jednak w pierwszej kolejności pochylić się nad samym zjawiskiem wiary. Jest to pojęcie na tyle płynne, rzadko przez kogokolwiek we właściwy sposób rozumiane, a, co ciekawe, często spotykane w przesadnie rozwiniętej formie. Formie, której pompatyczność motywuje i byłoby błędem nie podjąć próby życzliwej refleksji nad czynnikami indukującymi wspomnianą aktywność intelektualną....