Gdybym miała wybrać czynnosć której najbardziej nie lubie robić postawiłabym na " sprawianie przykrosci osobom na których bardzo Ci zależy" lub "Zakochiwanie sie w osobach które przy normalnych warunkach nigdy nie zwrócą na mnie uwagi" bądź "Niedocenianie tego co robią dla mnie inni".Myśle że mimo tego ze dosyć łatwo przychodzi mi nawiązywanie znajomosci i bez trudu znajde jakis temat do rozmowy nie jestem stworzona do towarzystwa.. Dlaczego?Wszystko przez moje zmienne uczucia.. Cały czas w moim życiu maja miejsce zdarzenia które diametralnie zmieniają mój system wartości tym samym wywołujac u mnie głeboką refleksje nad tym z kim jestem i w jakim towarzystwie przebywam. Kiedys byłam przekonana że towarzystwo w którym aktualnie przebywam jest tym gronem przyjaciół do konca. Teraz wiem ze to jedna z najgłupszych rzeczy. Prawda jest taka ze jak narazie kontakt utrzymuje tylko z 1 koleżanka- przyjaciółka z czasów podstawówki a częstotliwosć naszych spotkań ogranicza się do "raz na pół roku". Inna szkoła inne miejsce zamieszkania i troche odmienny styl życia który pwooduje ze spotkania raz na pół roku są dosć bezpieczną opcja. Mamy ze sobą bardzo duzo wspólnego i znamy sie od małego brzdąca wiec szkoda by było zaprzepaścic taką przyjaźń :P A reszta znajomych? Przecież jak wspomniałam nie jestem osoba zamknietą w sobie lub na dłuzszą mete nieśmiałą. Owszem zdarzy sie zę nie wiem co ze soba zrobic , jak sie zachować ani nawet jak stanąć by nie wzbudzać podejrzeń o mojej niepewnośći,ale .. z czasem to wszystko jakos samo się układa.Co wiec sprawia ze wraz z początkiem sezonu zmieniam grono przyjaciół.. Ano fakt ze przestaje sie z nimi dogadywać.. właściwie dochodzę do wniosku, żenajważniejszą role odgrywa tutaj czas i odległosć. Wystarczy ze na 2 tyg wyjade z kraju a system wartosci ulega nieodwracalnym zmainom przez zdobyte niekoniecznie miłe doswiadczenia i zrozumienie paru faktów, Kiedy zostajesz z myślami zupełnie sam zaczynasz dostrzegac rzeczy na które nigdy nie zwróciłbys uwagi + do tego dochodziwieczne niezdecydowanie, burza hormonów, wpływy innych osób i nieco bardziej trzexwa ocena sytuacji.Kiedy jesteś zamkniety w jednym gronie nie zauważasz pewnych ze tak to ujme "dziwactw" ponieważ sna one naturalnym stanem rzeczy. Kiedy jednak oderwiesz sie od tej doychczasowej normy to przestaje byc dla Cb normalne i ze wzgledu na to ze sie nie dogadujecie konczysz nzajomosć , albo owa znajomosc umiera śmeircia naturalną ( czesto tłumaczone brakiem czasu). Potem ejst tylko trudniej bo widzisz coraz więcej dziwactw i innych "defektów" które również Ci nie odpowiadają ... To tez pozostawia ogromne slady na samoocenie , bowiem nie potrafie znaleźć odpowiedneigo towarzystwa.. to ze mną cos jest nie tak i wtedy staje sie najgłupsza rzecz o której tylko mozna pomyśleć ponieważ dochodzisz do wniosku ze nie ma prawdziwej przyjaźni , nie angażujesz sie w żadna znajomosc.Spadek zaufania jest wprost proporcjonalny do ilosci wypowiedzianych kłamstw, nerwowych sytuacji, bolesnych zawódów i rozstań . Jednak by zakonczyć moje przemyślenia optymistycznym akcentem pragne zauważyc , ze wszystko to przestaje mnieć większe znaczenie kiedy np wypijesz 2 głębsze, jesteś bardziej rozluźniony i potrafisz złapać wspólny język z kimś obym. To powoduje ze rodzi sie w nas nadzieja na prawdziwą przyjaźń która gasnie po pewnym czasie,ale skoro człowiek jest istotą która jest stworzona do życia w grupie ,pozwole sb stwierdzić ze jest to całkowicie normalne i nie ma powodów do obaw.