Dzisiaj zdążyłam zaliczyć posiadówe u Werci. Od dzisiaj ma mnie dosyć, bo przez prawie 3 godz. grałam na jakiejś Harmonijce, ale nie tylko jej, Oluś też wysłuchała mojego koncertu przez telefon, jak i moja mama, która poowiedziała, ze zdecydowanie lepiej wychodzi mi granie na nerwach. Mojemu pokojowi przyda się metamorfoza z zasyfialego pola minowego, w publiczne miejsce użytkowe. O 15 wychodze, wracam, wychodze. Mam doczepianą dodatkową lampe do Zenita, która błyska sobie jak naciśniesz guzik, więc wszyscy wczoraj dostali nią po gałach. W telewizji wielkie gówno, więc Wera przeslała mi interesujący film z YT przedstawiający człowieków dwóch, którzy jadą autem. Jestem sama w domu, wiec ten czas sprzątania i przyprowadzania siebie do porządku umile sobie muzyką. Od następnego tygodnia zdjęć dużo, ale ma być gorąco, więc nie dobrze, nie dobrze, bo nie lubię takiej pogody, ale spoko wodza, damy rade, damy rade. Na zdjeciu Ola, w moich spodniach, tak wiem, mam fajne ogrodniczki, zakupiłam je w lumpeksie po 1 zł. Dzisiaj z Werą się bawiłyśmy ogiem, wiem niedobre dzieci z Nas i robiła mi taką fajną wróżbę, którą zaraz zrobie sama, a może wgram mix z naszych nieudanych poczynań z ogniem, tymczasem trzymta się wszyscy :>