photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 2 PAŹDZIERNIKA 2016

FIlozofie o tym samym.

Sądziłem, że znajdę dziś wenę na pisanie kolejnego tekstu po dłuższym czasie. Niestety... jak to zwykle bywa, obowiązki życia codziennego potrafią wywalić z głowy nawet największe przemyślenia, po czym zebranie na nowo owych myśli zajmuje nader sporo czasu.

Jest wiele rzeczy, które denerwują mnie. Ostatnio skupiam się bardziej na pracy i inżynierce, by zająć myśli czymś innym niz powracające do mojej głowy kobiety nieźle mącące w moim umyśle - powodujące, że wyobrażam sobie z nimi różne sceny obyczajowe - często z którymi nie zmienię już relacji na takie, jakie bym chciał, żeby były.

Trudno powiedzieć, czemu tak się dzieje. Zapewne podświadomie moja psychika jest słaba i wchłania wszelkie rózne myśli jak gąbka, choć sam chciałbym być twardy jak skała i mieć gdzieś to, że jest coś, co mnie będzie osłabiać od środka.

Odkąd mam pracę, wychodzę powoli z bessy finansowej, w jaką wpadłem przez moją nierozwagę i przekonanie, że skoro takie hajsy w poprzedniej pracy zarobiłem, to mogę żyć jakiś czas jak młody bóg. Przeliczyłem się nieznacznie i musiałem kombinować inny hajs. Obecna praca szczytem marzeń nie jest, ale przynajmniej nie przemęczam sie tak jak w poprzedniej na stoczni. Zacząłem już układać plan na to, co zrealizuję w przyszłym roku jak zacznę odkładać część zarobionych pieniędzy.

Jest jeden minus obecnej pracy - nie mogę ustawić sobie harmonogramu dnia tak jak mi będzie pasował - częsciowo dlatego, że chodzę na drugą zmianę, jednak ze względu na mały chaos obecnie panujący biorę nadgodziny, przez co cierpią moje treningi - a w zasadzie ich brak. Gra na gitarze nie idzie też jak sobie życzyłbym. Mam nadzieję, że kiedy obronię się i zmienię pracę na bardziej ustabilizowaną czasowo i hajsowo, część problemów z tym związanych zniknie.

Dlaczego część? Bo pozostaje jedna rzecz - kobiety.

Kiedyś jak zaczynałem przygodę ze zmianą światopoglądu i podejścia do kobiet, żyłem w przekonaniu, że dopnę swego - to jest - stanę sie kochankiem dla wielu kobiet. Zacząłem nawet śledzić fora podrywaczy, przeczytałem książkę i artykuły na ten temat. Nie liczyłem na to, że będę w związku. W konsekwencji wyszło tak, że... stałem się bardziej psychologiem jak kochankiem, byłem w związku i tak naprawdę wróciłem obecnie do punktu wyjścia - czyli żyję w poczuciu niespełnienia.

Nigdy nie traktowałem kobiet w kategorii "mam osobę do wyjścia na piwo". Zawsze to kumple byli od takich akcji, a jak nie piwo, to np. trening, wypad gdzieś na wygłupy itp. Z kobietą obchodzilem się delikatniej. I chyba coś z tego pozostało do dziś. O ile przekonałem się, że są kobiety godne uwagi w sensie jako osoby do pogadania, to jednak one są wyjątkami. Większość kobiet zaczęła mnie traktować jak psychologa i zwierzała mi się z róznych dziwnych rzeczy, przy czym jedyne, co z tego miałem, to zaprzątany umysł czyimś problemem - jakbym sam nie miał własnych problemów.

Dlatego też przestałem bawić się w psychologa. Zaczyna mnie to męczyć. Wcale mnie to nie przybliża do mojego właściwego celu - jak każdy facet, potrzebuję trochę kontaktu fizycznego. Pracuję nad tym, by tak się stało. Przyjdzie mi po raz n-ty zrobić rewolucję w umyśle. Na pewno nie będę bawił się w związek, jeżeli ciągnie mnie do innych kobiet, bo się najzwyczajniej w świecie nie wyruchałem. Kiedy innym było to dane mieć jeszcze w czasach gimnazjum/szkoła średnia, w tym czasie zajmowałem się innymi rzeczami jak poznawanie gitary i szukaniu ukojenia w graniu na gitarze. A teraz mi się to wszystko odbija. Trudno powiedzieć, czy się stanie tak jak chciałbym, żeby się stało. Przekonałem się nie raz, że życie bywa zaskakujące i nigdy się nie przewidzi, co będzie za parę lat. Być może trafi na mnie kobieta, która tak pójdzie ze mną w bajlando w wyrze, że żadnej innej nie będę potrzebował. Jednak nie będzie miała łatwego zadania, jeżeli zechce się do mnie zbliżyć. Powyższe zdjęcie jest dowodem na to, że miewam dziwne dla co po niektórych fantazje. Pomijając detale, jakie tam są, powinna dla mnie ubierać się w taki sposób, chociażby na koncerty. Oczywistym jest, że figurę musi mieć.

Tak, wiem... jestem wybredny, ale na to już nic nie poradzę. Życie za bardzo pokiereszowało moją głową, bym rzucał się na jakąś cnotkę niewydymkę.

To tyle. Nieco się rozpisałem, choć w głowie miałem więcej do pisania. Cóż... zostawię następne filozofie do następnego wpisu. ;)

Tym czasem lecę zająć się czymś pożytecznym. Cya!

Informacje o jerryfox


Inni zdjęcia: Poznawanie rzeczywistości. ezekh114Z kuzynem nacka89cwa:* patrusia1991gdDużo stacyj odnowiono. ezekh114Zderzenie juliettka7925 / 07 / 25 xheroineemogirlxPendolino. :-) ezekh114Today quenTopografia korzystna. ezekh114Dziś klaudiasara47