Muszę rzecz, że zupełnie bez sensu są te dwa tygodnie przerwy między feriami. Nie zdążę się przyzwyczaić do wstawania o 6:30, a już trzeba będzie znowu wstawać o 11:30, no. Do tego w tym tygodniu wreszcie przeprowadzka (mam nadzieję, że dojdzie do skutku). Wszystkie książki już grzecznie znalazły swoje miejsce w kartonie, tylko podręczniczki zostały. Znowu nie będę chodzić na fakultety, a pani Miłaszewska mnie konkretnie zruga. No i próby poloneza cały tydzień.
Ach, ciężkie życie.